Mówi się u nas w Polsce „do trzech razy sztuka”. Czy w dziedzinie muzyki z gier, po dwóch sukcesach, wiążących się z podobnym schematem, można zrealizować trzeci, w którym po raz kolejny nie liczy się żadna wirtuozeria, a ekscentryczność i tendencja głębokiego oddziaływania na jaźń odbiorcy? Okazuje się, że można, a właściwie można i więcej… trzeba jednie urodzić się w Japonii, skończyć studia nie związane z muzyką, pograć troche w punk-rockowej kapeli, interesować się bardziej nieopisanymi eksperymentami muzycznymi, napisać kilka pomniejszych ścieżek dźwiękowych dla ważnego koncernu produkującego gry video… trzeba po prostu stać się jak Akira Yamaoka
czytaj więcej - http://weirdstuff.honmaru.pl/?p=320