!!!!!!! Urlop z komputerem czytelnia Try2emu

Urlop z komputerem

Rozmowa z Markiem Adamczykiem, prezesem Młodzieżowej Akademii Umiejętności, wynalazcą i racjonalizatorem z elektrowni Kozienice.

— Czy komputer jest dziś narzędziem pracy rodzimego wynalazcy?

— Jeszcze nie. Ja przynajmniej posługuję się częściej kalkulatorem. Nie znaczy to jednak, bym nie doceniał komputerów. Jeszcze przed narodzinami „Bajtka" mówiłem na spotkaniu członków naszej Akademii z gen. Jaruzelskim o potrzebie szybkiego uruchomienia publikacji poświęconych mikrokomputerom — skryptu lub czasopisma. Oczywiście nie przyznaję się do ojcostwa „Bajtka". Powiedzmy tylko, że byłem wówczas w tej sprawie zgodny z kolegami ze „Sztandaru Młodych".

— Dlaczego zatem pozostajesz tylko kibicem komputerowego szaleństwa?

— Nie do końca kibicem. Bawię się trochę w programowanie. Do tego jednak, by komputer mógł się stać narzędziem mojej pracy spełnionych być musi jeszcze kilka warunków. Po pierwsze brakuje u nas powszechnie dostępnego programowania pomagającego rozwiązywać problemy inżynierskie. W wielu zakładach stoją komputery — widma; zakupione przed laty za ciężkie miliony „Odry", których nikt nie potrafił tam – wykorzystać chociażby właśnie do rozwiązywania zagadnień technicznych.Nie potrafiono powiązać informatyki z techniką.

— Kogo za to winisz? Inżynierów?

— Raczej ich niż informatyków. Ci ostatni często nie wiedzą przecież nawet jakie problemy są do rozwiązania.

Współpraca z informatykami wymaga jednak od inżynierów podstawowej choćby wiedzy komputerowej. Przecież także gdy oddajemy do warsztatu zepsuty samochód powinniśmy umieć opisać dokładnie objawy awarii i ewentualnie wskazać domniemaną jej przyczynę.

— Czy tylko brak oprogramowania inżynierskiego i wiedzy komputerowej techników powoduje, że wciąż jeszcze rzadko sięgają oni po to narzędzie pracy?

— Potrzebna byłaby chyba także większa unifikacja sprzętu wykorzystywanego w celach profesjonalnych. Pozwoliłoby to chociażby szybciej uporać się z dwoma wcześniej wspomnianymi problemami.

— Z komputerem pod pachą, czy bez jesteś jednak człowiekiem, który odniósł sukces. I to jako człowiek zajmujący się techniką.

— Nie wiem, czy rzeczywiście jestem człowiekiem sukcesu. Oczywiście jeśli wziąć pod uwagę wyniki ekonomiczne moich pomysłów wygląda to wcale dobrze. Efekty jednak przynieść w technice może tylko bardzo ciężka praca. Na dodatek, po kilku lub kilkunastu latach wynalazki mają tylko wartość historyczną — jako technologie bądź produkty są już przestarzałe.

— Można wówczas wymyślić coś nowego. Dewaluacja starych pomysłów to tylko zachęta do tworzenia nowości.

— Oczywiście. Na dodatek, nawet nieudana praca może w technice przyczynić się do postępu. Widząc jakie błędy popełnił ktoś drugi, nie będzie się już starał iść tą samą błędną drogą. Wybierze inna.

— Ale jak sam powiedziałeś musi wiedzieć o twoim błędzie, czyli oprócz pracy liczy się i wiedza.

— Człowiek zachowawczy nie jest twórczy. Chcąc jednak tworzyć nowe, musimy znać stare i poprzez jego negację dochodzić do innowacji. Trzeba zatem znać miejsce, w którym znajduje się obecnie technika.

— Dlatego trzeba studiować?

— Studia rozumiane wyłącznie jako droga do dyplomu nic nie dają, oprócz tego, że mając tytuł magistra inżyniera otwierasz przed sobą drzwi do awansu pionowego. Dyplom, to jednak nie umiejętność.

— Nie radzisz zatem podejmować studiów?

— Wprost przeciwnie! Wiedza ogólna jest niezbędna — w czasach tak burzliwego rozwoju techniki trzeba umieć w szybkim czasie zmieniać specjalizację. Chciałem jedynie powiedzieć, że studiować, znaczy pracować nad sobą i to nie tylko wtedy, gdy jest się studentem, lecz również później w trakcie całej kariery inżynierskiej.

— Do tego potrzeba silnej motywacji, takiej,jaką daje rzeczywiście ciekawa, twórcza praca. A czy łatwo o nią?

— Nie, trzeba jednak szukać. Osobiście żałuję,że zniknęły niemal z krajobrazu naszego przemysłu instytuty bądź większe wydziały badawczo-rozwojowe przy zakładach pracy. Tam chciałbym pracować.

— A w małym przedsiębiorstwie innowacyjnym?

— Niewykluczone, że też. Brałem zresztą udział w opracowywaniu konsultacji projektu ustawy o jednostkach innowacyjnych i mam nadzieję, że wejdzie ona w życie. Stworzenie takich przedsiębiorstw z pewnością wpłynęłoby motywująco na kadrę, stworzyłoby jej silniejszą motywację.

— Także finansową?

— Jeśli mowa o wynalazkach i projektach racjonalizatorskich, nie narzekam na obecne przepisy. Dają one zarobić. Gorzej natomiast wygląda praktyka. Gdy rolnik postawi sobie dom, wybuduje nowoczesne zabudowania gospodarcze, zakupi sprzęt,to nikt mu jakoś nie wypomina faktu, że jego majątek osiąga wartość kilkunastomilionową. Jeśli natomiast mieszkający 10 km od niego pracownik przemysłu ma dom i samochód, to jest traktowany niemal jak złodziej. To nastawienie trzeba zmienić. Wszyscy chcielibyśmy mieć w domu wideo, komputer, jeździć dobrym autem. Jednocześnie jednak usiłujemy za wszelką cenę utrudnić innym zdobycie takich dóbr, choćby nawet obiektywnie hamowało to postęp. Dlatego właśnie dyrekcje zakładów pracy często boją się wypłacać milionowe honoraria wynalazcom, nawet jeśli w świetle prawa pieniądze te im się należą. Ten konserwatyzm trzeba zwalczać.

— Nie sądzisz, że o takich postawach decyduje często lęk przed przyszłością, przed światem techniki?

— Są oczywiście ludzie, którzy boją się, że nie znajdą sobie miejsca w takim świecie, że maszyny,roboty zajmą ich miejsca pracy. Z pewnością jednak wśród tych, którzy patrzą z lękiem na współczesną technikę nie ma czytelników „Bajtka"

— A są wynalazcy?

— Kto wie? Technicy i inżynierowie starszego pokolenia boją się np. komputerów, niechętnie podejmują trud nauki ich obsługi bądź programowania. Taka obawa jest jednak nieuzasadniona. Może narażę się teraz wielbicielom komputerów, lecz moim zdaniem w procesie twórczym nie zastąpią one nigdy człowieka. Mogą być natomiast pomocnym narzędziem. Naszym obowiązkiem jest umieć się nim posługiwać. Dlatego na najbliższy urlop jadę z komputerem.

Grzegorz Onichimowski