Tylko Narzędzie

Rozmowa z Andrzejem Pągowskim, grafikiem, inicjatorem powstania Studia EGA — grupy plastyków posługujących się w pracy komputerami.

Nie trzeba całkowicie przesiadać się z roweru na samochód, ponieważ rower jest zdrowszy.

— Jak się zaczęła Twoja przygoda z komputerem?

— W listopadzie zeszłego roku nawiązałem współpracę z firmą komputerową REFLEKS. Zajmowałem się reklamą firmy. Komputery napawały mnie na początku szalonym obrzydzeniem. Niemal ze współczuciem patrzyłem na ludzi siedzących przed ekranami i wpatrzonych w rzędy cyferek, tabelki, niezrozumiałe napisy.
W pewnym momencie pojawiła się karta EGA do IBM-a, która zwiększyła możliwości graficzne komputera w tworzeniu grafiki. Zobaczyłem, że przy pomocy tego urządzenia mogę rysować na ekranie. Nastąpiło to co kiedyś, gdy byłem dzieckiem i tata dał mi do ręki ołówek i czystą kartkę papieru. Biel monitora zafascynowała mnie w tym samym stopniu co biel czystej kartki.
Ponieważ nie miałem czasu, by usiąść przed komputerem i uczyć się, wspólnie z szefem REFLEKSU wpadliśmy na pomysł zorganizowania pleneru plastyczno-komputerowego. Pierwszy plener odbył się w maju tego roku, drugi we wrześniu. Nie miałem wtedy pojęcia, że powstanie z tego jakaś grupa twórcza. Bardziej zależało mi na tym, by zaprosić kilku kolegów i pokazać im możliwości, które sam niedawno odkryłem. Efektem drugiego pleneru było utworzenie Studia EGA, które REFLEKS wyposażył w sprzęt. Nazwa pochodzi oczywiście od karty graficznej do IBM.
Do Studia należą (w kolejności alfabetycznej): Witold Dybowski, Maciej Kałkus, Andrzej Pągowski, Witold Popiel i Mieczysław Wasilewski.

— Komputer w plastyce to dla Ciebie nowa jakość, czy tylko kolejne narzędzie pracy?

— Komputer jest tylko narzędziem, ale żadne z narzędzi, których używałem dotychczas, nie narzucało takich zmian w sposobie projektowania. Na papierze postawienie każdej kreski jest nieodwracalne. Jeśli postawię ją źle, nie mam możliwości wycofania się. Pracując z komputerem mogę wszystkie swoje kolejne gesty zapisywać w pamięci, śledzić i korygować proces powstawania obrazu. W ciągu jednej sekundy mogę sprawdzić, czy rysunek jest wykonany dobrą grubością linii, itd.
Inna sprawa to liternictwo. Przyznam się, że nie jest ono moją najmocniejszą stroną. Zresztą 90 procent grafików w Polsce ma te same kłopoty. Komputer pozwala korzystać z wielu krojów pisma, co daje możliwość dokonywania prób wyboru optymalnych zestawień.
Pozwala także na stuprocentową powtarzalność elementów graficznych. Można w ten sposób wykorzystywać wielokrotnie identyczny motyw bez konieczności np. fotografowania i naklejania elementów. Można wprowadzać do pamięci komputera nie tylko sam rysunek, ale także jego powiększenia, pomniejszenia, przeróżne deformacje. Przypomina to nieco zabawę klockami i nie jest możliwe do osiągnięcia — przynajmniej w takim stopniu — w żadnej innej technice.
Przy tym spełniło się jeszcze jedno moje skryte marzenie,... ja bardzo nie lubię się brudzić, a komputer daje możliwości pracy w warunkach wręcz sterylnych.

— Czy istnieją dziedziny lub tematy w sztuce, do realizacji których komputer nie może być zastosowany?

— To nie takie proste. Ostatnio zrobiłem na komputerze plakat do sztuki Szekspira. Decyzja zależy wyłącznie od autora i tego, jaki chce przekazać klimat.

— Czy Twój plakat do filmu „Bal” wykonany na komputerze byłby równie finezyjny i nastrojowy?

— Korzystam z komputera tylko do robienia tych rzeczy, które same sobie na to pozwalają. Użycie komputera do realizacji takiego tematu jak „Bal” byłoby przestępstwem.
Niektórzy zarzucają mi, że często zmieniam techniki i maniery Uważam, że tak właśnie trzeba. Technikę należy dostosować do tematu.

— Komputer — oczywiście odpowiednio zaprogramowany — potrafi reagować odpowiednio do zachowania się człowieka. Czy widzisz w tym szansę na powstanie „żywej plastyki”, mogącej dopasowywać się do nastroju i wrażliwości odbiorcy, niejako współkreowanej przez niego?

— Myślę, że należy być ostrożnym w kontaktach ze wszystkimi nowymi technikami. Przede wszystkim nie należy popadać w nieuzasadnioną fascynację. Nie trzeba całkowicie przesiadać się z roweru na samochód ponieważ... rower jest zdrowszy. Komputer może robić prawie wszystko. Zależy to od sprzętu, talentu programisty itd. Ale czy to jest takie zabawne i czy ten sposób sprawdzania wrażliwości byłby dobry? Myślę, że chyba nie.
Bardzo chętnie słucham muzyki — ostatnio z płyt kompaktowych — i niestety, słuchając nagrań najwyższej |akości nieczęsto zdarza mi się, mieć odczucia takie, jak na koncercie w filharmonii.

— Nie istnieją narzędzia doskonałe. Dotyczy to z pewnością także komputerów. Jakie ograniczenia wynikają z ich stosowania w Twojej pracy?

— Praca z komputerem to coś takiego, jakby się z „malucha” przesiąść do „mercedesa”. Wydaje nam się, że potrafimy prowadzić samochód, a jednak musimy się wszystkiego uczyć od nowa.
Ale poważnie. Nam brakuje rzeczy, które już istnieją. Korzystamy z dość prostego sprzętu i oprogramowania. Są monitory o olbrzymiej rozdzielczości, specjalistyczne komputery do tworzenia grafiki, o znacznie większych niż nasze IBM-y prędkościach przetwarzania danych. Nie łudźmy się jednak, że na Zachodzie jest to sprzęt dostępny dla każdego grafika. Tam też jest to szalenie drogie i tylko najbogatsze firmy stać na takie wyposażenie.
Największy kłopot mamy jednak z utrwalaniem naszej twórczości na papierze. Wydruki z kolorowych drukarek, rysunki z ploterów, zdjęcia z ekranu monitora, to wszystko ciągle jeszcze nie zapewnia wystarczającej palety barw. Ja stosuję paletę czarno-białą, w której kolory zastępowane są różnymi rastrami. Dzięki komputerowi mogę jakby za jednym pociągnięciem pędzla wypełnić wybraną przestrzeń dowolnym deseniem. Wszystkie moje obecne prace wykonuję techniką mieszaną. Na czarno-biały wydruk z komputera nakładam kolory w sposób tradycyjny.

— Nie masz więc zamiaru zrezygnować z farb, pędzla i palety?.

— Jest to niemożliwe. Nawet siadając przed komputerem mam obok ołówek i kartkę, na której robię sobie pierwszy szkic. Już samo poruszanie się po ekranie jest dość skomplikowane — myszką rysuje się zupełnie inaczej niż ołówkiem.

— Techniki komputerowe dają możliwość transformowania rzeczywistych obrazów, takich jak fotografia czy film, w celu stworzenia nowej jakości. Można więc sobie wyobrazić, że wiekopomne dzieła powstawać będą przez naciśnięcie kilku klawiszy. Czy jest to wizja realna?

— Trudno powiedzieć, co jest dziełem sztuki. Kreska postawiona przez uznanego artystę urasta do miana dzieła sztuki. Ta sama kreska postawiona przez kogoś innego pozostaje zwykłą kreską. Dzieła sztuki nie można więc oceniać mierząc czas jego powstawania. Liczy się to, czy potrafi ono wywołać reakcję w odbiorcy, poruszyć go. A czy będzie to pejzaż, czy maleńki kwadrat na białym tle, jest to rzecz drugorzędna.

— Ludzie pióra otrzymali komputerowe narzędzia — edytory tekstu, które poprawiają ich błędy ortograficzne, a nawet stylistyczne. Czy wyobrażasz sobie program graficzny korygujący np. błędy kompozycji obrazu?

— W tej dziedzinie nie jest to możliwe. Brak jest bowiem ściśle określonych zasad, takich choćby jak w ortografii. W malarstwie, plastyce dominującą rolę od grywa intuicja, typowo ludzkie poczucie estetyki, a tego komputer nie jest w stanie się nauczyć. Natomiast dzięki komputerowi mogę sam siebie poprawiać znacznie łatwiej.

— Czy znasz się na komputerach? To znaczy, czy wiesz „co tam jest w środku” i czy potrafisz programować?

— Nie znam się na tym i — powiem więcei — nie chcę się znać. Po prostu nie jest mi to do niczego potrzebne. Komputer traktuję tak samo jak samochód, jeśli coś nie gra — jadę do mechanika. W naszej pracowni mamy profesjonalnych informatyków, którzy w każdei chwili służą nam wszelką pomocą. Nie muszę więc zastanawiać się „co tam siedzi w środku”.

— Czy oznacza to, że niedługo wszyscy plastycy będą .korzystali z techniki komputerowej?

— Jest to niemożliwe choćby z jednego powodu — nasze państwo nie jest w stanie sponsorować wszystkim grafikom. Jedyna szansa w firmach takich jak REFLEKS. Myślę, że czas wrócić do mecenatu w najlepszym tego słowa znaczeniu. W wielu krajach mecenat sztuki prowadzą firmy zajmujące się na co dzień zupełnie czymś innym. Nie jest to działalność całkowicie bezinteresowna, a raczej lokata kapitału. Okazuje się, że na wspomaganiu artystów można nieźle zarobić.

Wanda Roszkowska, Roman Poznański