Ludzie związani z naszą TV odpowiadają zazwyczaj powołując się na korzystne warunki wymiany materiałów. Kulisy jednak są zupełnie innej, technicznej natury. Rzut oka do wnętrza wydawanego w Wielkiej Brytanii magazynu „Satellite TV Europę” wyjaśnia prawie wszystko. CNN jest pierwszą siecią Stanów Zjednoczonych, która zdecydowała się na stałe, regularne przekazy satelitarne do Europy. Powieszony gdzieś na wysokości trzydziestu kilku kilometrów nad Ziemią pojazd przekażnikowo-nadawczy Intelsat VA-F11, emitujący programy w systemie PAL, umożliwił CNN stałą obecność w tych europejskich domach, które ozdobione zostały talerzami anten.
Specjalna redakcja CNN Europę przygotowuje frykasy amerykańskiej kuchni telewizyjnej podane na owych talerzach tak, aby wszystko było bardziej strawne dla mieszkańców Starego Kontynentu. W powszednie dni tygodnia w programie satelitarnym CNN przeznaczonym dla Europy dominują aktualizowane co godzinę serwisy informacyjne, notowania giełdowe, wiadomości ze świata amerykańskiego biznesu. W sobotę i niedzielę ukazują się dyskusje polityczne, sprawozdania z pokazów mody, quizy, konkursy, a wszystko to okraszone sporą porcją typowo amerykańskiego sportu. W Sumie spory kawałek Nowego Świata przekazany via orbita dla Świata Starego. 24-godzinnym programem informacyjnym CNN rządzi ed Turner. Jego hasło wywoławcze to: widzieć świat oczami Amerykanów. Po raz pierwszy można było się l przekonać co to znaczy pod koniec września 1985 roku. Dziś, mimo faktu, iż przedsięwzięcie CNN obliczone było na odbiorców wcale nie masowych — spółki hotelowe goszczące Amerykanów, lokalne systemy kablowe Zachodniej Europy, centra konferencyjne itd., David Garland — przedstawiciel koncernu na Europę rezydujący w Londynie, odbiera coraz więcej indywidualnych zamówień.
W rubryce „dane” grudniowej edycji „Satellite TV Europę” znajdujemy 36 kanałów satelitarnych dostępnych mieszkańcom Zachodniej Europy. Niektóre z nich dopiero raczkują emitując nie więcej niż 2-3 godziny dziennie na przykład reklam, muzyki rozrywkowej i oczywiście filmów. Dotyczy to choćby norweskiego programu InfoFilm Video, nie znaczy to jednak, iż języki poza angielskie są dyskryminowane. Miłośnikom języka włoskiego powinno wystarczyć około 14 godzin dziennie „jedynki” rzymskiej RAI, dzięki wspólnemu zachodnioeuropejskiemu satelicie Eutelsat-1F1, odbieranej doskonale zarówno w Neapolu, Północnej Afryce, czy Sztokholmie.
Przebiegając wzrokiem po parametrach poszczególnych sztucznych towarzyszy naszej planety ustawionych nad naszymi głowami również ku uciesze wielbicieli szklanego ekranu, łatwo dostrzeżemy, iż najbardziej oblężone różnego rodzaju kanałami telewizyjnymi są satelity serii Eutelsat i Intelsat. W Polsce upowszechniło się przekonanie, iż wystarczy zamontować talerz z urządzeniem odbiorczym, a cały świat należy do szczęśliwego posiadacza w ten sposób ustawionego systemu. Wszystko jest w porządku jeśli zdecydujemy się na łączność z jednym tylko orbitującym pojazdem. Intelsat VAF11 na przykład przekazuje na Ziemię aż 10 kanałów. Eutelsat — 1F1 również 10 innych. Wówczas operacja zmiany programów jest dziecinnie prosta. Ale cóż, kiedy kuszą inne satelity z bardziej obiecującą zawartością.
Wtedy zostaje już tylko operacja anteną, a to, zważywszy, iż talerze ustawione są na dachach, czy w ogródkach nie jest już, szczególnie w zimie, wielką przyjemnością. A co będzie, gdy wyniesione zostaną w przestrzeń następne satelity o nieznanych na razie pozycjach? Producenci najnowszych satelitarnych urządzeń odbiorczych pomyśleli i o tym. Na przykład firma Rockdale oferuje talerz z własnym mechanizmem obrotowym ustalającym jego pozycję, koderem sygnału i zdalnym sterowaniem. Na początku wystarczy wprowadzić do pamięci systemu domowego wielkości miniwieży pozycje wszystkich satelitów, których programy pragniemy oglądać. A potem już tylko wygodnie rozsiąść się w fotelu z podręcznym pilotem w ręce. Już teraz pracuje się nad instalacjami samo- poszukującymi. Programowanie wstępne byłoby wtedy anachronizmem.
Rockdale podaje, iż jej aparatura jest w stanie zapamiętać i zlokalizować położenia 100 satelitów. Jeśli założymy, iż każdy będzie mógł hipotetycznie emitować tylko dwa kanały, hipotetycznie bo urządzenie, jak twierdzi firma jest perspektywiczne, to znaczy dostosowane do lawinowego rozwoju telewizji satelitarnej, możemy doznać pewnego rodzaju szoku. Ale czy się to komu podoba, czy nie, świat wkracza coraz gwałtowniej w epokę cywilizacji obrazowej. A to. Że dzieje się to bez nas, może jednych denerwować, innych tylko smucić, a jeszcze innych uspokajać.
O tym, iż nie tylko nasz kraj nie nadąża za rozwojem technologii świadczy przykład niektórych lokalnych rad (Council) w Wielkiej Brytanii. W pewnych zakątkach tego kraju uważającego się za rozwinięty gospodarczo i w pełni demokratyczny wymagane są... specjalne pozwolenia władz terenowych na instalację talerzy o średnicy większej niż 60 cm. W Blackpool na przykład do podania o pozwolenie na montaż anteny dołączone muszą być zdjęcia budynku i ogródka, a także dokładne plany...
Lawinę zatrzymała na krótko katastrofa amerykańskiego promu Challenger i wstrzymanie lotów wahadłowców orbitalnych. Do niedawna bowiem, zachodni właściciele satelitów telekomunikacyjnych polegali prawie wyłącznie na usługach transportowych astronautyki USA. Obecnie niektóre konsorcja zamawiają operację wystrzelenia i ustawienia precyzyjnie na określonej orbicie własnego pojazdu, również w Chinach.
15 września 1987 r. z poligonu w Gujanie Francuskiej wystartowała ponad 50-metrowej wysokości zachodnioeuropejska rakieta Ariane. Kiedy pojazd tego typu zbudowany w przeważającej części przez Francuzów, eksplodował tuż po opuszczeniu wyrzutni w maju roku ubiegłego, prysły nadzieje Zachodnich Europejczyków na częściową choćby niezależność kosmiczną. Na to, że własne sputniki lokowane będą nad Ziemią przez własne rakiety. Ponad rok trwały badania i ulepszanie Ariane. Wrześniowy sukces otwiera drogę do nowych startów. Już teraz mówi się o zastąpieniu Intelsatowi i Eutesaltów nowymi modelami, a także o rozszerzeniu oferty programowej. Tak, aby rzut talerzem w niebo nabrał nowych barw.
Wojciech Łuczak