!!!!!!! SZKODA CZASU czytelnia Try2emu

SZKODA CZASU

– Ta mania komputerowa to błąd, który w przyszłości okrutnie się zemści! Ci ludzie są już straceni dla społeczeństwa... – Co ty wygadujesz? To oni właśnie zadecydują, jaka będzie ludzkość. Kto tego nie rozumie – odpada. Stoimy dziś wobec konieczności przestawienia się na nowy typ myślenia.

Dyskusja staje się coraz bardziej gorąca. Tomasz Szczęśniak z V „f" ze stoickim spokojem broni swojej tezy. Patrzy z góry na Dariusza Danielewskiego – też z piątej klasy. Przewaga wysokości zdaje się dawać mu także poczucie przewagi głoszonych poglądów.

– Przesada w zainteresowaniach powoduje, że ci ludzie nie widzą, co się wokół nich dzieje. Dla nich informatyka nie jest narzędziem, a celem. Nie można wyłącznie fascynować się mikrokomputerami. To już jest nałóg...

Gdy pada ten argument, małe pomieszczenie, będące „zapleczem" pracowni mikrokomputerowej, wypełnia fala śmiechu. Miłośnicy mikrokomputerów, których jest coraz więcej, mimo że wpadli tu na chwilę, okupują krzesła, stoją pod ścianami.

– Taka bezkrytyczna fascynacja jest tylko na początku – broni się Dariusz.

– Ładny początek, który trwa już drugi rok...

Potentaci

Zespół Szkół Elektronicznych im. PPR w Warszawie jest jedną z ośmiu stołecznych szkół, w których do programów nauczania wprowadzono techniki mikrokomputerowe. Do dyspozycji uczniów Meritum 2 ze stacjami dysków, Meritum 1 (48 kB – z rozszerzoną pamięcią), ZX Spectrum, Unipolbrity 2086, a także miniaturowe drukarki mozaikowe D––100. Jako monitory – rodzime "Neptuny". Wyposażenie dla koneserów może wydać się nierewela–cyjne, ale... dla zdecydowanej większości szkół będące niedościgłym marzeniem. I to chyba jeszcze dość długo. Ze zrozumiałych względów nasuwa się pytanie: ile to wszystko kosztuje? Kto sfinansował zakup sprzętu?

– Po co o to pytać? Inni później denerwują się, że my, to tacy potentaci... – zastrzega się zastępca dyrektora ds. techniczno–programowych mgr inż. Jolanta Szklarska.

Tylko część sprzętu jest własnością szkoły – osiem Meritum "wypożyczyło" Zrzeszenie MERA, zapewniając pełny serwis; dwa ZX Spectrum przekazało Ministerstwo Oświaty i Wychowania. Natomiast trzy Polbrity i ZX Spectrum Plus są własnością szkoły. W sumie, wartość sprzętu, który należy do placówki – ok. 2 mln zł. W zamian za korzystanie z wypożyczonych mikrokomputerów opracowywane są programy.

Dyrektor naczelny mgr inż. Stanisław Grefkowicz twierdzi, że są dziś dwa największe ograniczenia we wprowadzaniu edukacji mikrokomputerowej: finansowe i kadrowe. I tu – zaskoczenie, zwłaszcza po wymienionej liczbie mikrokomputerów, którymi dysponuje szkoła: dyrektor twierdzi, że znacznie większym ograniczeniem jest brak wykwalifikowanych nauczycieli niż... brak pieniędzy.

– Szkoły są w stanie zdobyć mikrokomputery własnym przemysłem, zaradnością. Będzie to jeszcze łatwiejsze, gdyż sprzęt będzie taniał. Poza tym zdobycie aparatury mogą ułatwić patronaty zakładów pracy.

O wiele gorzej jest ze zdobyciem nauczycieli. Czyżby wiązało się to z obiegową opinią, że to właśnie nauczyciele są najbardziej oporni na nowinki? Otóż nie! Nauczyciele chcą uczyć się informatyki i technik mikrokomputerowych – przynajmniej w tej szkole... Na kurs podstawowy, organizowany własnym sumptem, zapisali się – oprócz elektroników, matematyków czy fizyków, co wydaje się naturalne – m.in. pedagog, polonista, ekonomista, nauczyciele wychowania fizycznego. Szkoła istnieje piętnaście lat, ma profil elektroniczny – zawsze pracowali w niej nauczyciele znający informatykę. Łatwiej więc było zorganizować kurs, "przyuczać" innych.

– Jakimś dziwnym trafem dotarło do gazet, że szkoła robi takie kursy... telefony urywały się, drzwi się nie zamykały – wspomina dyrektorka nie bez odcienia dumy w głosie.

Ale tak dobrej sytuacji nie mają nauczyciele w małych miasteczkach – nie wspominając o wsiach. Zdaniem dyr. Grefkowicza, komputerową edukację nauczycieli trzeba zaczynać od dużych ośrodków miejskich, "bogatych w potencjał intelektualny".

Rozbudzanie

W pracowni elektroniki atmosfera pracy. Dwie dziewczyny biedzą się nad konstruowaniem wzmacniacza małej mocy. To ich praca dyplomowa.

– Szkoda będzie stąd odchodzić... Dlaczego? Dlatego, że to wszystko zaczęło się zbyt późno. Dopiero w tym roku mamy w programie techniki komputerowe, ale przecież chodzimy do piątej klasy, czeka matura, pogania praca dyplomowa... Za mało czasu, aby posiedzieć dłużej przed monitorem.

– Z komputerami jest tak – dodaje druga – najpierw na zasadzie nowinek, wszyscy tylko o tym rozmawiali, niektórzy chodzili do klubów. Wyjątkowo nieliczni mają własny sprzęt. Było to zainteresowanie powierzchowne. Część ludzi z czasem przestała się tym pasjonować. Ale gdy w szkole wystartował klub komputerowy, później pracownia – wszyscy znów rzucili się do maszynek.

Rzeczywiście, czas w pedagogice może być sprzymierzeńcem, ale także... wrogiem i to dość bezwzględnym. Zgodę na wprowadzenie przedmiotu Ministerstwo Oświaty i Wychowania wydało już kilka lat temu. Informatyka jest w szkole przedmiotem obowiązkowym. Ale były to wykłady prowadzone "na sucho".

– Wyszliśmy z założenia, że nie wolno dłużej tracić czasu. – mówi dyr. Szklarska – opracowaliśmy wewnętrzny program, który – jak się później okazało – był bardzo zbieżny z propozycjami Ministerstwa. Udało się zgromadzić sprzęt i – nie bez obaw, oraz ryzyka – zaczęliśmy. To był najlepszy moment, bo rozbudzenie zainteresowań wśród młodzieży osiągnęło temperaturę wrzenia.

– Od tego roku, każdy absolwent z dyplomem technika elektronika – bez względu na profil klasy – ma za sobą przeszkolenie informatyczne. Kształcenie trwa rok, obecnie jest prowadzone w III, IV i V klasie oraz na III i IV semestrze w studium policealnym.

W szkole działa także klub mikrokomputerowy. Gdy go otwierano, było tak dużo chętnych, że okazała się potrzebna selekcja. Aby była sprawiedliwa, jedynym kryterium był... test na inteligencję.

Być to znać... komputer

Dzwonek obwieszcza przerwę. Pomieszczenie pustoszeje – w pracowni przez chwilę zostaje dwóch chłopaków, wyraźnie nie dostrzegających końca zajęć. Rozmawiają przyciszonymi głosami.

– Dasz do przegrania swój, a ja ci dam... "Gwiezdne"wojny". Nie chcesz? Może więc "Boa", "Otello", "Video", "Pyton", "Kombajn", "Wieże Hanoi", "Zbijanie muru", "Robak Franciszek", "Maszyna do pisania"...?

– To jeszcze czystą kasetę dorzucę...

– W porządku.

A tymczasem w pomieszczeniu będącym zapleczem pracowni mikrokomputerowej trwa dyskusja na temat celu i sensu zainteresowań informatyką, technikami mikrokomputerowymi. Zahacza o filozofię, informatykę i.... złotówki oraz waluty tzw. obce.

Cezary Krajdener: Jestem pasjonatem Meritum... trochę z konieczności. Rozpracowałem tajniki oprogramowania, ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że Meritum przy Spectrum to jak "syrenka" przy "fordzie"...

Edmund Fliski: Informatyka jest takim działem, że po dwóch, trzech latach nauki bez styczności z komputerem – wszystko traci sens... Dlatego nie będę zdawał na informatykę. Wybiorę taki kierunek, na którym będę nadal bawić się komputerami.

Olgierd Dudko: Moje marzenie jest oczywiste: komputer. Jakie są szanse? Teoretycznie jakieś są... będę chodził do szkoły dwadzieścia lat, pracował w czasie wakacji i ferii... Na pewno odłożę sto tysięcy na maszynkę.

Wojciech Mróz: W szkole podstawowej interesowałem – się fotografią, chciałem zrobić zegar – ciemniowy. Tak zaczęło się zainteresowanie elektroniką, do tego doszła informatyka.

– Mówiłam, że nie wolno tracić czasu? Oni są przerażająco zdolni. Tak, proszę właśnie tak napisać: przerażająco zdolni – mówi dyrektorka na pożegnanie.

Roman Wojciechowski

0