NIE TYLKO KOMPUTERY

Wojciech Markiewicz

Rewolucja przy Fleet Street

W piątek, 24 stycznia 1986 r. Rupert Murdoch, właściciel czterech czołowych angielskich tytułów prasowych — "The Times", "The Sunday Times", "The Sun" i gazety niedzielnej "News of the World" — zwolnił z pracy sześć z siedmiu tysięcy drukarzy, techników i urzędników, których dotąd zatrudniał przy redagowaniu i druku tych pism. Jak doszło do tego, że z dnia na dzień sześć siódmych personelu straciło pracę, a gazety ukazywały się w niezmienionej objętości i nakładzie? Uproszczeniem byłoby napisać, że 6 tys. ludzi straciło pracę za sprawą komputerów — nowych technologii składu i druku.

Od 1980 r. Rupert Murdoch (57 lat), którego imperium prasowo-telewizyjne działa na trzech kontynentach (Australia, Ameryka, Europa — 80 gazet i czasopism, 7 stacji TV w USA, kontrola nad amerykańską wytwórnią filmową i telewizyjną 20-th Century Fox) zaczął budować, kosztem 100 mln funtów szterlingów, drukarnię w Wapping, londyńskiej dzielnicy doków. Zapewniał wówczas swoich pracowników, że będzie tutaj drukowana nowa popołudniówka. Potajemnie sprowadzono z USA, z komputerowej firmy ATEX, w nieoznakowanych skrzyniach urządzenia do nowej drukarni. Jednocześnie Murdoch, który zdecydował, że Wapping będzie funkcjonowała bez drukarzy, zastanawiał się wraz ze swoimi doradcami prawnymi, jak najtańszym kosztem pozbyć się 6 tys. ludzi.

Doradcy prawni stwierdzili, że najtaniej będzie wymówić im pracę podczas strajku. Sformułowano więc projekt nowego kontraktu tak, żeby był on nie do przyjęcia (pracodawca nie uznaje związków, strajków, ma nieograniczone prawo zawieszania, karania i zwalniania z pracy, itp.). Projekt ten, stawiający związki SOGAT i NGA bardziej w roli obrońcy pracodawcy niż swoich członków, zgodnie z oczekiwaniami doradców został odrzucony i drukarze rozpoczęli strajk. Wówczas to R. Murdoch zwolnił 6 tys. pracowników, a redakcje i drukarnie swoich czterech tytułów przeniósł do Wapping. gdzie pracowali już członkowie związku elektryków (EETTPU). Była to batalia o 50 min funtów oszczędności rocznie, na samych tylko wynagrodzeniach dla drukarzy.

SOGAT i NGA zaczęły więc blokować dystrybucję czterech tytułów drukowanych w Wapping. Ale Murdoch szybko złożył przeciwko obydwu związkom pozew. Sąd, trzymający się litery przeforsowanego przed kilku laty przez konserwatystów prawa, orzekł sekwestrację majątku związku SOGAT, zamroził jego konto bankowe oraz skazał na grzywnę w wysokości 25 tys. funtów. Okazało się bowiem, że wszelkie akcje przed drukarnią w Wapping są nielegalne, gdyż w świetle prawa można pikietować wyłącznie swój zakład pracy, czyli opuszczone drukarnie i redakcje w okolicach Fleet Street.

Premier Margaret Thatcher całkowicie poparła Murdocha. Stwierdziła m.in., że wydawcy mają całkowite prawo korzystania ze wszystkich instrumentów prawnych, jakie są do ich dyspozycji. Pani Thatcher dodała, że zbyt długi już był opór wobec wprowadzania zmian w technologii druku.

Tymczasem Centrala Związków Zawodowych (TUC) podjęła procedurę zawieszenia Związku Elektryków (EETPU) za to, że jego członkowie podjęli się drukowania gazet Murdocha, zastępując strajkujących drukarzy. Z kolei przywódca elektryków ostrzegł, że wystąpi na drogę sądową przeciwko TUC, jeśli jego związek, który walczy o miejsce pracy dla swoich członków, zostanie zawieszony.

Stworzyło to zupełnie nową sytuację w tradycyjnych konfliktach pracodawca-związki. Tym razem już nie sam magnat prasowy kontra druka-

rzom, ale magnat ze związkiem elektryków przeciwko drukarzom. Gdyby TUC wydaliła EETPU ze swoich szeregów, umocniłoby to dążenia odśrodkowe innych związków i tendencje do utworzenia konkurencyjnej centrali związkowej. Byłoby to kolejnym, po niepowodzeniu strajku górników, osłabieniem ruchu związkowego, a w konsekwencji osłabieniem opozycyjnej Partii Pracy.

Przy Fleet Street, słynnej londyńskiej ulicy, w okolicach której wydawano większość brytyjskich dzienników i tygodników o zasięgu ogólnokrajowym, jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych drukowano gazety tradycyjnie. Mimo, że w Europie Zachodniej, nie mówiąc o Stanach Zjednoczonych, nowe techniki składu i druku wprowadzono już na początku lat siedemdziesiątych, tutaj w niejednej drukarni składano teksty na linotypach wyprodukowanych jeszcze w ubiegłym stuleciu..

Właściciele wielu tytułów brytyjskiej prasy bali się inwestować, bali się ciągle jeszcze silnych związków zawodowych, strajków. Opór związków wobec wprowadzania zmian w technologii składu i druku nie był irracjonalny. Christopher Robbins, sekretarz londyńskiego oddziału SOGAT powiedział mi w marcu 1986 r.: — To jest problem społeczny, a nie technologiczny. Technologie są wspaniałą rzeczą, pod warunkiem, że zyski z ich zastosowania nie będą wpadały tylko do kieszeni właściciela. Jesteśmy za nowymi technikami, ale musimy utrzymać jak największą liczbę miejsc pracy.

NOWE TECHNOLOGIE WPROWADZA SIĘ DLATEGO, ŻEBY OBNIŻYĆ KOSZTY PRODUKCJI I ZREDUKOWAĆ ZATRUDNIENIE

Były to czasy, kiedy w samym tylko Londynie było 4000 tys. bezrobotnych, a w ciągu ostatnich kilku lat stracił 75 tys. miejsc pracy. __Np. w zecerni "Timesa" i "Sunday Timesa" pracowało przy Fleet Street ponad 600 ludzi, teraz w Wapping — już dla czterech tytułów — większą pracę wykonuje tylko 139 osób. Eddie Shah, właściciel pierwszego kolorowego w Anglii dziennika, robionego nie tylko za pomocą komputerów, ale

lasera i satelity, zatrudniał 600 osób w tym 125 dziennikarzy. "Daily Telegraph", o podobnym nakładzie — 1,2 mln egzemplarzy — zatrudniał wówczas, drukując gazetę tradycyjnie — 3,5 tys. ludzi.

Nowe technologie wprowadza się dlatego, żeby obniżyć koszty produkcji i zredukować zatrudnienie. Jak więc rozwikłać tę sprzeczność interesów?

Do rewolucji technologicznej, twierdzili związkowcy trzeba przygotować kraj, zorganizować ją tak, aby nie pogłębiała tragicznej sytuacji na rynku pracy, nie eliminowała z dnia na dzień całych zawodów i specjalności. W Anglii liczba bezrobotnych przekroczyła 4 miliony. Konserwatyści w walce ze związkami, a w rzeczywistości z Partią Pracy, nie liczą kosztów i konsekwencji społecznych. Co bowiem ma robić 45-50 letni człowiek, który nawet dostał kilkanaście tysięcy funtów odszkodowania i przez rok zasiłek dla bezrobotnych? Za wcześnie aby być rencistą, za późno, żeby uczyć się nowego zawodu. Dla drukarzy zresztą, zmiana zawodu zawsze idzie w parze z degradacją. Dzięki przywilejom wywalczonym jeszcze wówczas, gdy wśród niewykształconej klasy robotniczej stanowili wysoko wykwalifikowaną elitę zarabiają dobrze: 250 do 350 funtów tygodniowo, jeśli dodatkowo pracują w soboty (średnia angielska ok. 200 funtów tygodniowo).

Kilkumiesięczny protest drukarzy poparł także Związek Dziennikarzy (NUJ). Solidarność z kolegami, mówili przywódcy związku, jest konieczna jak nigdy. Nie chodziło o ratowanie Fleet Street, nostalgiczne westchnienia za atmosferą jej okolicy, pubami, starymi murami; prasie groził koniec niezależnego dziennikarstwa. Do czasu bowiem pojawienia się magnatów prasowych — 16 spośród 17 tytułów o zasięgu ogólnokrajowym jest w rękach siedmiu ludzi — właściciele kochali to, co robili. Jeśli konkurowali ze sobą, to korzystał na tym czytelnik. Dzisiaj, czego nie ukrywają właściciele, gazeta jest produktem, o wszystkim decyduje pieniądz. Mniejszą wagę przykłada się więc do jakości tekstów tak, że przyjęło się powiedzenie: "Nieważna jakość, upewnij się, czy długość się zgadza".

Po dwóch latach od wydarzeń w Wapping większość tytułów centralnych drukuje się w Anglii wykorzystując nowe technologie składu i druku. Kolejne kilkadziesiąt tysięcy ludzi straciło pracę, ale redukcje przeprowadzono już mniej burzliwie; wypłacano większe odszkodowania, organizowano kursy, m.in. komputerowe, stwarzając możliwości przekwalifikowania się, powstało wiele małych firm drukarskich, gdzie część zwalnianych znalazła zatrudnienie.

Czy nam, w Polsce grozi podobna rewolucja technologiczna? Na razie nie, bo po pierwsze... nie mamy armat. Prawa ekonomiczne są jednak nieubłagane i prędzej czy później, któryś z naszych zakładów poligraficznych stanie przed koniecznością zredukowania sześciu siódmych personelu. Można jednak przewidywać — biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę gospodarczą — że trzech czwartych załogi nie będzie można zwolnić; jedynych żywicieli rodzin, zasłużonych, odznaczonych, tych przed emeryturą, itp. Nawet zwalnianym nie będzie też grozić, jak w Anglii, bezrobocie. Wszak ciągle żyjemy w kraju, gdzie jest więcej miejsc niż chętnych do pracy.

Wojciech Markiewicz

Czytaj także w dziale NIE TYLKO KOMPUTERY
„Horyzonty Kosmosu”
Waldemar Siwiński - Bajtek 2/1986

Komputer jest ważny ale... nie jest wszystkim. Dlatego uznaliśmy, że źle byłoby gdyby w pierwszym w Polsce piśmie określającym się "przepustką w XXI wiek" zabrakło miejsca na wielkie problemy PRZYSZŁOŚCI. A przyszłość to nie tylko komputery, ale również opanowanie kosmosu, zagospodarowanie oceanicznych głębin, automatyzacja i robotyzacja, energetyka termojądrowa, biotechnologie, klonowanie, edukacja. Postęp w tych wszystkich dziedzinach możliwy jest tylko dzięki rozwojowi techniki komputerowej — to oczywiste. Ale, z drugiej strony, rozwój wszystkich tych dziedzin, stawiając nowe wymagania, wpływa na rozwój informatyki. Warto zdawać sobie sprawę z tego sprzężenia zwrotnego.    

„W poszukiwaniu bliźniaka Ziemi”
Bajtek - Bajtek 2/1986

Któż z nas, patrząc w rozgwieżdżone niebo, nie zastanawiał się, czy gdzieś tam daleko, na jakiejś planecie żyją istoty podobne do nas. Proponujemy Ci wspólną wyprawę na poszukiwanie życia w Kosmosie.

„EXPO '86”
Wojciech Łuczak - Bajtek 11/1986

SĄ niesłychanie praktyczne. Nie miewają humorów, nie potrzebują modnych strojów, są bardzo, bardzo atrakcyjne, a posilają się jedynie kanadyjskim prądem o napięciu 110V.    

„Termojądrowy Obwarzanek”
Waldemar Siwiński - Bajtek 2/1987

Teoretycznie, po opanowaniu przez człowieka umiejętności stosowania syntezę termojądrową jeden litr wody może dać tyle energii co 300 litrów benzyny

Termojądrowy Obwarzanek
„Co Pan na to, Panie Bell?”
Wojciech Łuczak - Bajtek 7/1987

Z niezwykle prostym wynalazkiem Grahama Bella zrobiono już prawie wszystko. Zaczęło się wszak od dwóch tub połączonych przewodami. Dopiero później pojawiły się łącznice i panienki telefonistki. Właśnie wówczas po raz pierwszy użyto sformułowania, iż czarodziejska skrzyneczka z korbką najbardziej usatysfakcjonowała piękniejszą połowę społeczeństwa. Ale kiedy na scenę wkroczyły automatyczne centrale, podmorskie kable, zaprzestano dowcipów. Telefon stał się podstawowym narzędziem robienia interesów.

„FABRYKA PRZYSZŁOŚCI”
(AK) - Bajtek 9/1987

Jest rok 2087. Fabryki są w większości zautomatyzowane i zwykle ulokowane pod ziemią. Nad nimi rosną drzewa i kwiaty. W zautomatyzowanych fabrykach nawet prace konserwacyjne i naprawcze wykonywane są przez mobilne roboty. Jedynie nowe pomysły, projektowanie nowych fabryk, narzędzi i urządzeń, a także pro duktów finalnych pozostało domeną pracy ludzkiej. I to tylko dlatego, że człowiek potrafi marzyć, a maszyny tego się nie nauczyły.

„Mars po Fobosie”
Jurij Zajcew - Bajtek 12/1987

Czy człowiek poleci na Marsa? Amerykański uczony Carl Sagan uważa, że istnieją już wszystkie przesłanki do wykonania takiego lotu. Niedawno odbył się telemost specjalistów radzieckich i amerykańskich, podczas którego omawiano techniczne i polityczne aspekty takiego przedsięwzięcia. Być może już wkrótce dowiemy sie o konkretnych planach w tym zakresie...

„Talerzem w Niebo”
Wojciech Łuczak - Bajtek 1/1988

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do sympatycznej buzi pani Batista — prezenterki serwisu informacyjnego amerykańskiej sieci telewizyjnej CNN, która na naszych ekranach telewizyjnych pojawia się za sprawą Panoramy Dnia. To, iż nasza najmłodsza muza wyczarowała milionom Polaków, nie odbierającym jeszcze programu moskiewskiej telewizji, skrót dziennika „Wriemia”, nie budzi żadnych emocji. Czemu jednak do formuły — coś ze Wschodu i coś z Zachodu dobrano, spośród całej gamy telewizyjnych potentatów zza Atlantyku, właśnie CNN?

„Rewolucja przy Fleet Street”
Wojciech Markiewicz - Bajtek 5/1988

W piątek, 24 stycznia 1986 r. Rupert Murdoch, właściciel czterech czołowych angielskich tytułów prasowych — "The Times", "The Sunday Times", "The Sun" i gazety niedzielnej "News of the World" — zwolnił z pracy sześć z siedmiu tysięcy drukarzy, techników i urzędników, których dotąd zatrudniał przy redagowaniu i druku tych pism. Jak doszło do tego, że z dnia na dzień sześć siódmych personelu straciło pracę, a gazety ukazywały się w niezmienionej objętości i nakładzie? Uproszczeniem byłoby napisać, że 6 tys. ludzi straciło pracę za sprawą komputerów — nowych technologii składu i druku.

„Życie bez szkoły”
Roman Wojciechowski - Bajtek 3-4/1986

Inaugurując miesiąc temu rubrykę „Nie tylko komputery” pisaliśmy „Komputer jest ważny, ale nie jest... wszystkim”. Dlatego uznaliśmy, że źle byłoby, gdyby w pierwszym w Polsce określającym się jako „przepustka w XXI wiek” zabrakło miejsca na wielkie problemy przeszłości. W poprzednim numerze pisaliśmy o podboju Kosmosu. Dzisiaj proponujemy zastanowienie się nad PERSPEKTYWAMI EDUKACJI.

Życie bez szkoły
„Klucz do energii jutra”
Waldemar Siwiński - Bajtek 7/1986

Są takie idee i projekty naukowe, które w pewnych okresach czasu ogniskują uwagę i wysiłek najwybitniejszych uczonych świata. Do takich wyzwań stojących przed światową nauką należy obecnie kontrolowana synteza termojądrowa, która może zapewnić ludzkości dostatek energii na setki lat.

„Radioteleskopy — oczy i uszy Ziemii”
Waldemar Siwiński - Bajtek 8/1986

Cóż piękniejszego nad niebo, które ogarnia wszystko, co piękne — te słowa Mikołaja Kopernika zapisane w sławnym dziele „De Revolutionibus...” najlepiej wyrażają odwieczną tęsknotę człowieka do poznania tego wszystkiego co jest ponad nami, ponad Ziemią. Podstawowym — dziś i w przyszłości — instrumentem tego poznania są radioteleskopy, wspaniałe oczy i uszy Ziemi, których stworzenie możliwe było dzięki elektronice, komputerom i geniuszowi matematyków.    

„Homo intelligens”
(AK) - Bajtek 9/1986

Trwająca nieprzerwanie prawie 35 tys. lat epoka homo sapiens dobiega końca. Jesteśmy świadkami narodzin nowego typu człowieka, który nazwany został homo inteligens.  

„Kierunek: Księżyc!!!”
Waldemar Siwiński - Bajtek 12/1986

„Gwiezdny pokój” zamiast „Gwiezdnych Wojen” – tak można najkrócej określić propozycję Związku Radzieckiego wspólnego podjęcia przez wszystkie państwa wieloetapowego programu zagospodarowania kosmosu w perspektywie do 2000 roku. Proponuje się między innymi, aby w okresie tym stworzyć warunki umożliwiające już w pierwszych latach XXI wieku praktyczne zagospodarowanie i wykorzystanie Księżyca, jako bazy dla wysyłania ekspedycji do innych planet.

Kierunek: Księżyc!!!
„Bity z Lodówki”
Grzegorz Onichimowski - Bajtek 12/1988

Ciekawe ilu ludzi, zapalając wieczorem światło w swoim domu, zastanawia się, jaki procent energii wytworzonej przez spalający się w elektrowniach węgiel lub spadającą na turbiny wodę trafia do żarówki jego lampy? Z pewnością coraz więcej, w miarę jak wzrasta nasz niepokój związany z zagrożeniami ekologicznymi, z deficytem paliw, z coraz bardziej niepokojącymi perspektywami przyszłości rodzimej energetyki.

„Komputerowy Anioł Stróż”
{opr.} F.P. - Bajtek 11/1988

Kurczaki — tak nazywano tę grę w czasach mojego dzieciństwa: dwóch kierowców prowadziło swoje samochody pędzące naprzeciwko siebie. Pierwszy, który zrejterował skręcając w bok przegrywał; jeśli skręcili obaj, stawka przechodziła na następną parę ryzykantów.

„Leć po drucie”
Wojciech Łuczak - Bajtek 6/1988

Kiedy pochylając głowę wchodzimy do urządzonego ze smakiem i elegancją dwuosobowego kokpitu — wysuniętego w przód kadłuba miejsca pracy osób „powożących” samolotem, łapiemy w locie myśl, że ktoś z nas zakpił, że czegoś w tym wszystkim brakuje.

„Projekt KOLUMB”
Jurij Zajcew - Bajtek 10/1988

Wreszcie się zaczęło! 7 i 12 lipca z kosmodromu Bajkonur wystartowały w kierunku Marsa dwie radzieckie sondy kosmiczne „Fobos-1" i „Fobos-2". W połowie przyszłego roku przelecą one w odległości kilkudziesięciu metrów (!) nad powierzchnią Fobosa, tajemniczego księżyca Marsa, badając różnymi metodami jego powierzchnię':

Projekt KOLUMB
„Ptasim lotem”
Wojciech Łuczak - Bajtek 9/1988

Roy Hopkins — jeden z najlepszych oblatywaczy amerykańskiej firmy Bell należy do niewielkiego na razie grona wtajemniczonych. Poznał już doskonale sekrety pilotażu maszyny..., która nie wykonała jeszcze swego dziewiczego lotu zaplanowanego na koniec września 1988 roku. Było to możliwe dzięki coraz bardziej nieodzownej w świecie nowoczesnego lotnictwa, maksymalnie zbliżającej lotniska do rzeczywistości technice komputerowej symulacji. Nim Zupełna Nowość oznaczona numerem seryjnym 001 po raz pierwszy wypełznie z hangaru na beton lotniska, człowiek próbujący ją w powietrzu wie dobrze, dzięki elektronice, jakich zachowań sztucznego ptaka trzeba się spodziewać tam w górze.

„Gigabity Z Akceleratora”
Grzegorz Onichimowski - Bajtek 1/1989

Gdyby w dziedzinie motoryzacji postęp techniczny był równie szybki, jak w mikroelektronice Rolls-Royce byłby dziś samochodem o stuletniej trwałości, zużywającym pół litra paliwa na tysiąc kilometrów i kosztującym... 5 dolarów.

„Stąd do kosmosu”
Franciszek Penczek - Bajtek 2/1989

Start radzieckiego kosmolotu rozpoczął kolejny, nowy, międzynarodowy wyścig na orbitę. Tym razem mniejszej jakby znaczenie mają ambicje — bardziej liczy się biznes. Kto pierwszy opanuje technologię i potwierdzi wielokrotnymi startami zalety swoich statków, ten zdobędzie zamówienia na usługi kosmiczne.

„Inwazja wideofonów”
Wojciech Łuczak - Bajtek 2/1988

Żadna szanująca się rekwizytornia choćby najtańszego i realizowanego najprostszymi środkami filmu science fiction nie może się obyć bez tego jedynego specyficznego sprzętu. Jego obecność w kadrze symbolizuje to. że ludzkość pokonała już dawno pewien etap w historii komunikowania się na odległość i stał się on czymś zupełnie naturalnym w codziennym życiu przyszłych pokoleń.

„Słoneczna zupa”
Wojciech Łuczak - Bajtek 3/1987

Najpierw pół godziny lotu Boeingiem 737 Indian Airlines z Delhi do Lakhnau — jednego z głównych miast stanu Uttar Pradesz, a potem przesiadka do automobilu przypominającego konstrukcyjnie nasze dawne Warszawy. Ale tylko takie właśnie pojazdy, wytwarzane całkowicie w Indiach (Hindusi z dumą to podkreślają) wytrzymują dziesiątki tysięcy kilometrów wąskich, asfaltowych, ale niezwykle wyboistych dróg Półwyspu Dekan.