!!!!!!! Postanowiłem - muszę mieć komputer! czytelnia Try2emu

Postanowiłem - muszę mieć komputer!

Rozmowa z ADAMEM KRAUZE (lat 18) uczniem czwartej klasy Liceum Ogólnokształcącego nr LX w Warszawie, kandydatem do Młodzieżowej Akademii Umiejętności.

– Jak zaczęła się twoja komputerowa pasja?

– Po raz pierwszy zobaczyłem komputery w organizowanej przez Politechnikę Warszawską pracowni fizyki dla szkół średnich. Byłem w II klasie i tak mi się spodobało, że postanowiłem: za wszelką cenę muszę zdobyć taką maszynkę. Ja po prostu musiałem mieć komputer – nie było innego wyjścia: Gdy dostałem go do ręki podszedłem do sprawy zupełnie inaczej niż zazwyczaj robili to moi rówieśnicy. Postanowiłem, że grami komputerowymi będę zajmował się najwyżej przez pierwsze trzy tygodnie. Oczywiście przedłużyło się to do kilku miesięcy. Tyle czasu potrzebowałem, aby stwierdzić, że wszystkie gry są w zasadzie takie same, nawet sex-poker nudzi się po dwóch godzinach. Wówczas zacząłem się interesować komputerem od właściwej strony – od przetwarzania danych. Technika komputerowa, czyli technika przetwarzania danych to informatyka. Z kolei informatyka – to według niektórych tylko pewna gałąź matematyki, według innych czysta matematyka. Natomiast jeśli informatykę przedstawić jako dziecko matematyki i techniki – to takie podejście do komputera wydaje się nie tylko oczywiste ale i proste.

– Pozostaje jednak całkiem niebłaha strona praktyczna – chociażby nauka języków programowania.

– Kupowałem w zasadzie bez wyboru wszystkie książki, które miały coś wspólnego z informatyką. Czytałem, wręcz połykałem wszystko – wymagało to pewnego przygotowania matematycznego. Matematyka jest moją pasją, nie miałem więc żadnych zasadniczych trudności. Potem przerzuciłem się na książki anglojęzyczne. Za duże sumy kupowałem je na giełdach, od różnych osób. Za podręcznik 250-stronicowy – i to fatalnie odbity na ksero – płaciłem 5 tysięcy złotych.

– Potrzebny jest jeszcze taki dość istotny drobiazg jak komputer. Bez niego czytanie lektur, wkuwanie języków programowania jest nadłuższą metę zajęciem coraz mniej ciekawym.

– Mam IBM PC, przedtem pracowałem na ZX Spectrum, ale już go nie używam, gdyż stwierdziłem, że nie mam co na nim robić. Na obecnym poziomie nowoczesnej techniki komputerowej jest to zabawka – bardzo okrojony model komputera. Wprawdzie można na nim symulować pewne duże programy z niektórych dużych komputerów, ale wszystko to jest raczej namiastką. ZX Spectrum kupiłem od kolegi, który sprowadził go z Zachodu i akurat mógł sprzedać. Ja miałem trochę odłożonej forsy, pomogli rodzice i podjąłem szybko decyzję.

– I ta inwestycja zaowocowała, dziś zajmujesz się pisaniem programów i tłumaczeniem opisów gier i programów użytkowych.

– O tym wolałbym nie mówić, z bardzo prostej przyczyny: pieniądze nie są najważniejsze. A miewałem różne oferty, na przykład propozycje współpracy z prywatnymi zakładami jako programista. Słyszałem: zatrudniamy pana od zaraz i dajemy od ręki 40 tysięcy miesięcznie, a pan będzie spokojnie przychodził raz na tydzień i aktualizował nam program ustawiający produkcję. Niestety miałem 17 lat i nie mogłem pójść na taki układ: mam naukę, czeka mnie matura. Co najważniejsze – mam ambicje naukowe.

– I nie zniechęca cię dystans, jaki dzieli nas od światowych potęg mikrokomputerowych? Steve Wozniak – wspominając historię swoich złotych jabłuszek – powiedział: w szkole średniej studiowałem obwody telewizorów i na papierze zaprojektowałem ponad 50 komputerów.

– Ale ja wcale nie mam kompleksu na punkcie Steva Wozniaka! Nie interesuję się elektroniką, nie interesuje mnie hardware a software. Ponieważ pasjonuje mnie matematyka, patrzę na informatykę z matematycznego punktu widzenia, a na komputer – jako na pewien model cybernetyczny, na pewne ciało, które ulega bodźcom i daje określone reakcje. Komputer jest dla mnie jedynie środkiem do osiągania określonych celów.

– Wymienienie wszystkich możliwych dziś zastosowań komputerów – to temat na osobną rozprawę. Jakie ty chciałbyś osiągać cele przy pomocy komputera?

– Jest ich wiele, m.in. wierzę, że możliwe jest stworzenie sztucznej inteligencji. Oczywiście rozsądnie pojmowanej, nie jako stwora człekopodobnego, potrafiącego rozmawiać, odczuwać. Sztuczna inteligencja będzie rozwiązywała problemy, na które człowiekowi nie starcza już czasu. M.in. mam na myśli operacje logiczne na tak dużym poziomie skomplikowania, że aż trudne dla człowieka do ogarnięcia. Jesteśmy w stanie układać programy tak złożone, tak mądre, że mogę wymyślać nowe teorie matematyczne, fizyczne, dotyczące makro- i mikrokosmosu. Komputer ma przewagę nad człowiekiem w szybkości dokonywania tych operacji.

Na sztuczną inteligencję mam swój cichy, osobisty pogląd: wydaje mi się, że nie powinniśmy uczyć komputera na modłę człowieka. Patrzenie w sposób ludzki jest zdecydowanie subiektywne i może być błędne. Przez patrzenie rozumem określanie świata. Wyposażmy komputer we wszystkie urządzenia analizujące, którymi dysponuje człowiek: kamery, mikrofony, radary. Niech komputer sam analizuje, niech sam dochodzi do wniosków, niech buduje teorie – a człowiek niech to wykorzystuje. To będzie bardzo wygodne...

– Wyposażyć komputer w inteligencję i pozostawić samemu sobie? A więc zabawić się w stwórcę? Czy nie za bardzo puściliśmy wodze fantazji? Zostawmy to autorom science-fiction.

– Bardzo wiele czytuję powieści science-fiction i wierzę, że wszystko, co człowiek wymyślił, kiedyś będzie zrealizowane.

– Czy to, co dzieje się w przodującej na świecie techniki komputerowej, można twoim zdaniem uznać za zaczątki sztucznej inteligencji?

– Tak. Japończycy opracowali ostatnio projekt komputerów piątej generacji. Są to tzw. maszyny prologowe, ich podstawowym językiem jest nie ASSEMBLER a PROLOG. Właśnie dlatego na łamach „Bajtka” chciałem rozpropagować ten język. LOGO, ma pierwowzór w LISP – co znaczy „List procesing”, czyli przetwarzanie danych. Ale są moim zdaniem ciekawsze języki: PROLOG – programing in logic. Są to języki, które zajmują się przetwarzaniem danych listowych: słów, tekstu i są one zupełnie innej generacji niż BASIC, PASCAL, ASSEMBLER. Niektórzy wręcz twierdzą, że wszystkie języki dzielą się na PROLOG i pozostałe.

– Problem sztucznej inteligencji nie ogranicza się jednak do komponowania języków...

– Przypuszczam, że sztuczną inteligencję stworzą komputery biologiczne. Jest to kwestia najbliższych kilku, kilkunastu najwyżej lat. Będą one działały w oparciu o komórki żywe, powiązane w pewne sieci, łańcuchy, specjalizujące się w rozwiązywaniu określonych zadań. Prace są bardzo zaawansowane i skonstruowane prototypy działają. Niestety, wszystko jest objęte tajemnicą, publikacje udostępniane są wąskiemu gronu specjalistów. Mogę jedynie domyślać się, jaka jest ogólna idea takich komputerów. Niewątpliwie wyprzedzają one tradycyjne układy szybkością działania i pojemnością pamięci o kilka rzędów jednostek, będą także bardziej niezawodne jeśli chodzi o zasilanie.

– Zajmujesz się tłumaczeniem opisów gier, m.in. gry „Zaklęte miasto Dun Darach”. Czy po tym co powiedziałeś o zastosowaniu i przyszłości komputerów, nie jest to niekonsekwencja?

– Podobny zarzut można by postawić, że pamięć magnetyczną źle wykorzystują ci, którzy nagrywają na taśmę magnetofonową muzykę rockową i słuchając jej tańczą w dyskotekach. Gry to zabawa, rozrywka, a niektóre programy są rzeczywiście fascynujące – nie mówię o grach zręcznościowych. Podobnie jest z grafiką komputerową. Przy pomocy sformalizowanego języka matematyki można projektować kompozycje pop–art – to jest zadziwiające, wręcz szokujące i oprócz walorów estetycznych może mieć zastosowanie w analizie obrazu. Grafika komputerowa może mieć także zastosowanie w lecznictwie. Człowiek zdrowy psychicznie dostrzega błędy w figurze niemożliwej, czyli wyświetlanej na ekranie monitora niezgodnie z prawami perspektywy. Człowiek chory – nie. Właśnie zainteresowałem się tym ostatnio, ale za wcześnie jeszcze abym mówił o swoich wnioskach.

– Ilu kolegów zaczynało interesować się mikrokomputerami w tym samym czasie co ty?

– Było ich sporo, zaczynaliśmy z jednakowym zapałem, ale większość się wykruszyła. Po prostu nie mieli tyle szczęścia co ja – nie zdobyli własne go komputera. Dla nich pozostaje on czarną skrzynką a informatyka – tabu. A szkoda, gdyby każdemu z takich chłopaków dać do ręki IBM – bylibyśmy najlepsi w świecie.

Rozmawiał
Roman Wojciechowski

 

0