!!!!!!! Micro-computer '85 - Korespondencja z Frankfurtu czytelnia Try2emu

Micro-computer '85 - Korespondencja z Frankfurtu

"Micro — computer '85" - to nazwa nowej imprezy handlowo-technicznej, targów, jakie odbywać się będą już corocznie we Frankfurcie nad Menem. Takich wyspecjalizowanych targów dotąd w RFN nie było, choć oczywiście mikrokomputery eksponowano na wszystkich większych wystawach sprzętu elektronicznego.

RFN wydaje się być obecnie workiem bez dna dla producentów, zwłaszcza tanich mikrokomputerów. Renomowany instytut koniunktur Diebolda ocenia, że na komputery domowe (w cenie poniżej 1500 DM) od kilku lat utrzymuje się boom. Na początku roku 1983 komputerków takich było w RFN 197 tys. sztuk, rok później 707 tys., a na początku bieżącego roku 1,2 m!n sztuk. Do końca bieżącego roku ich liczba ma osiągnąć 1,8 mln. W roku 1990 rynek mikrokomputerowy ocenia się na 3,75 mln sztuk.

We frankfurckich targach wzieło udział ponad 170 firm z 10 krajów, łącznie z najpoważniejszymi producentami amerykańskimi i japońskimi. Był to więc miarodajny przegląd tego, co w technice mikrokomputerowej liczy się lub bedzie się liczyć na rynku zachodnioeuropejskim.

Handlowcy i producenci dzielą dziś mikrokomputery na dwie podstawowe grupy: PC (personal computer) i HC (home computer — komputery domowe).
W grupie PC firma Apple prezentowana swoje modele Ilc, IIe oraz Macintosh i Lisa. IBM re-klamowała swoją rewelację IBM AT. Ten komputer dzięki procesorowi Intel 80286 i nowej architekturze wewnętrznej jest 2—3 razy szybszy od poprzednich. Będzie wiec poważną konkurencją dla Apple II.

Techniczną nowością roku 1984 i 1983 są walizkowe komputery osobiste. Oferuje je już kilkadziesiąt firm. Wyposażone są w ciekłokrystaliczne lub luminescencyjne płaskie ekrany, zasilane są z akumulatorów lub baterii i ważą od jednego do kilku kilogramów.

HP-110 walizkowy komputer Hewlett-Packarda

Mimo niewielkich rozmiarów mają możliwości dorównujące stacjonarnym komputerom osobistym. Demonstrowany po raz pierwszy jesienią 1984 r. walizkowy model Hewlett — Packarda oznaczony numerem HP—110 pracuje na procesorze l6-bitowym zawiera pamięć - RAM 272 kB i ROM 384 kB. Ma odkładany nad klawiaturą ciekłokrystaliczny ekran zawierający 128 X 480 punktów, co pozwala zapisać 16 wierszy po 80 znaków. Wymiary 33 x 25.5 x 7,5 cm, waga — 4.5 kg. Kosztował na początku bieżącego roku prawie 3 tys. dolarów. Nie jest to więc zabawka, chociaż fachowcy mają np. zastrzeżenia, że oprogramowanie do obróbki tekstów jest zbyt uproszczone. HP—110 nie potrafi bowiem dzielić i przenosić wyrazów, przez to na prawym marginesie tekstu napisanego na tym komputerze powstają nieestetyczne luki, co pedantów podobno razi.

Osobiste komputery walizkowe to nowy, poważny biznes na rynku mikrokomputerowym, więc łąpie się za nie kto żyw. Nawet Philips, znany dotąd bardziej z maszynek do golenia niż z komputerów wyprodukował prototypowy walizkowy PC. Dość duża to wprawdzie walizka — waży 15 kilogramów, więc do noszenia na co dzień nie bardzo się nadaje (chyba że nosiłby specjalny bagażowy), ale ma wszystko, co szanujący się komputer osobisty mieć powinien. P2000C dysponuje pamięcią dyskową o pojemności 640 kB, ma wbudowane programy do obróbki tekstów oraz sporządzania wykresów i tabel. Wspominam ten zupełnie chyba nieznany produkt, aby pokazać jak wielkie zainteresowanie w przemyśle elektronicznym nadal budzą mikrokomputery. W RFN, jak policzyłem, na początku 1985 r. komputery osobiste produkowało 55 firm, w tym takie, których nie podejrzewałoby się o takie zainteresowania. Np. znany koncern chemiczny BASF opracował trzy modele PC.
Świadczy to oczywiście o tym, ze szanse w tej branży wciąż jeszcze mają wchodzący na rynek nowi producenci, a także, że nie ma jeszcze takiej konstrukcji, o której byłoby wiadomo, że podbije rynek światowy.

Dość duża ewolucja techniczna następuje także w grupie komputerów domowych. Na frankfurckich targach przebojami w tej grupie były modele znajdujące się właściwie na granicy cenowej i technicznej komputerów osobistych. Handlowcy i producenci uważają za komputer domowy urządzenie, którego cena nie przekracza 500 dolarów (w RFN — 1500 marek). I w tych granicach mieści się zarówno nowy komputer Sinclaira QL jak i Commodore Plus/4. A ten ostatni jest właściwie już zupełnie przyzwoitym komputerem osobistym, którego można używać profesjonalnie, ma bowiem wbudowane programy optymalizacyjne, kalkulacyjne i graficzne. Model QL natomiast jest pierwszym w tej klasie i w tym przedziale cen mikrokomputerem pracującym na 32-bitowym procesorze.
Ciekawostką techniczną, ale — jak mi się wydaje bez większej przyszłości handlowej — jest japońska rewelacja firmy Seiko, reklamowana jako pierwszy na świecie komputer w ręcznym zegarku". W istocie jest to dość prościutki komputer wielkości kalkulatora naukowego, w którym zegarek spełnia funkcję ekranu.

Seiko produkuje dwa systemy tego typu. Jeden składa się z zegarka UC-2000 (zawierającego 4-bitowy procesor, pamięć RAM 2 kB, ROM 6 kB, ekran ciekłokrystaliczny mieszczący 4 wiersze po 10 znaków w każdym) i urządzenia sterującego UC-2200 (zawierającego procesor Z-80), pamięć RAM 4kB, ROM 26 kB. klawiaturę z 70 przyciskami i termodrukarkę). Drugi, uproszczony system składa się z zegarka i klawiatury. Pozwala on w samej pamięci zegarka umieścić 2000 znaków, programowanych w języku Basic. Mogą to być numery telefonów, adresy albo rozkład jazdy. Finezyjną (i opatentowaną) nowinką techniczną jest w tej konstrukcji bezprzewodowe, indukcyjne połączenie zegarka z innymi elementami systemu — po prostu wkłada się go w odpowiednie zagłębienie i to wystarcza do niezawodnego przekazywania impulsów.

Nie sądzę, aby na tym rozwiązaniu Seiko zrobić mogła wielki interes, ale zwracam na tę ciekawostkę uwagę Czytelników, bowiem obrazuje ona możliwości dalszej niebywałej miniaturyzacji komputerów. A być może także nowy trop wiodący w przyszłość, mianowicie zamiast dużego komputera osobistego będziemy nosić ze sobą tylko miniaturową końcówkę, czyli terminal połączony z centralą radionadajnikiem.
 

JAN RURAŃSKI