Tadao Takahashi z Tokio najbardziej martwi się tym, że „wirus komputerowy", będący do tej pory plagą użytkowników nowoczesnej techniki obliczeniowej w USA i kilku innych krajach Zachodu, przedostał się również na rynek japoński. Tadao Takahashi przekonał się o tym osobiście, gdy po zastosowaniu pochodzącego z USA programu komputer najpierw zaczął przekłamywać obliczenia, a następnie całkowicie „zwariował" i zaczął niszczyć kolejne wprowadzane do mego programy.
Nieuleczalna choroba komputera porażonego „wirusem" polega na tym, że samoodtwarzalny program wprowadzony kiedyś do pamięci komputera i błąkający się po niej niszczy informacje na wszystkich nośnikach. Ten, kto zaryzykuje skorzystanie z usług „zarażonego" komputera nie może liczyć na wiarygodność obliczeń oraz naraża się na kolejne straty, gdyż wszystkie wprowadzane do takiego komputera programy błyskawicznie same zaczynają być nosicielami „wirusa".
Szybkość rozprzestrzeniania się „wirusa" w krajach szeroko wykorzystujących technikę komputerową jest tak wielka, że przypomina epidemię grypy w wielotysięcznym, przepełnionym mieście. Specjaliści ustalili, że feralny program przedostał się na dyski magnetyczne z winy techników, na etapie produkcji — ale niewielka to pociecha dla pana Tadao Takahashi!
Zupełnie czym innym martwił się w połowie września 14-letni Dawid Miller uczestniczący w radziecko-brytyjskiej szkole komputerowej w Lesielidze (Gruzja) nad Morzem Czarnym. Zgłosił on do kierownictwa szkoły skargę na... zbyt obfite porcje: — Zjeść ich nie sposób — stwierdził — a wyrzucić żal, bo takie smaczne!
Dawid, podobnie jak 13 innych uczniów w Canfort, wygrał konkurs, u- którym główną nagrodą był wyjazd do ZSRR. Radziecko-brytyjska szkoła komputerowa organizowana będzie w każde wakacje, na przemian w ZSRR i Wielkiej Brytanii. W ciągu roku szkolnego planuje się organizowanie tele- mostów oraz rozwiązywanie wybranych problemów z zakresu programowania. Szkoła ma już swój emblemat — został on wybrany spośród komputerowych projektów, wykonanych przez uczestników spotkania w Lesielidze. Główną troską Dawida jest teraz szybkie nauczenie się języka rosyjskiego — za kilka miesięcy będą przecież gościć w Canfort kolegów z ZSRR!
Natomiast pan Witold Ł. z Leszna (nazwisko i adres do wiadomości redukcji) martwi się niedoróbkami w wydaniu specjalnym „Bajtek-Commodore". „Piszę nie żeby was pognębić, tylko zmobilizować — stwierdza w liście do redakcji. — Całościowo kochani nie jesteście iii, ba, jesteście OK! ale powinniście dążyć, żeby być najlepszymi!"
Pan Witold ma pretensje przede wszystkim o to, że wydanie specjalne o Commodore ..ogólnie rozczarowuje". Konkretnie rozczarowuje go „Przewodnik Amiganta" („jeśli tak ma wyglądać — raczej zniechęci niż zachęci" — pisze nasz Czytelnik). Ma zastrzeżenia do strony graficznej niektórych publikacji („ciekawy wywiad i artykuł zepsuty nieprzemyślanym całościowo układem"). Wytyka nam też, że „zdjęcia z ekranu publikowane na stronie 17 były już zamieszczane", choć przyznaje, że było to przy nieco innej okazji.
„Pismo musi się rozwijać, ewoluować, a nie kostnieć w konserwatyzmie złych nawyków!" — z emfazą apeluje na końcu listu Czytelnik z Leszna. Otóż w pełni się z panem zgadzamy, panie Witoldzie! Za uwagi krytyczne jesteśmy wdzięczni (pretensje do „Bajtka-Commodore" zgłosiło również kilku innych Czytelników, m.in. kolega Juliusz Zacher z Warszawy, lat 13; z satysfakcją muszę jednak dodać w tym miejscu, iż liczba opinii pozytywnych była kilkakroć większa!).
Właśnie po to, aby nasze pismo się rozwijało, opublikowaliśmy w numerze wrześniowym ankietę czytelniczą. Oddzielną ankietę zaadresowaliśmy również do odbiorców „Bajtka-Atarii 2". Chcemy aby „zwykłe", comiesięczne wydania „Bajtka" oraz wydawane przez naszą redakcję „usery" jak najpełniej zaspakajały oczekiwania Czytelników.
Jest bowiem oczywiste, że w miarę zmian na polskim rynku komputerowym, w miarę rozwijania się naszych Czytelników, również „Bajtek" musi stopniowo zmieniać swój kształt programowy i formalny. Czytelnicy zauważą to już w numerze listopadowym, który wydamy eksperymentalnie w objętości 40 kolumn, z o wiele szerszą niż dotychczas gamą tematyczną, a również — ze względu na uwarunkowania ekonomiczne — z większą liczbą reklam.
Nic mamy jeszcze w Polsce nadmiernych problemów z „wirusem" komputerowym, gdyż jest to głównie zmartwienie krajów najwyżej rozwiniętych.
Nie mamy zmartwień związanych z polsko-zagranicznymi szkołami komputerowymi, gdyż Ministerstwo Edukacji Narodowej ma na razie bardziej elementarne problemy na głowie i póki co nie jest w stanie przygotować nawet odpowiedniej liczby podręczników...
Ale dopasowanie rynku pism komputerowych do oczekiwań Czytelników leży w pełni w naszych możliwościach. Będziemy więc odpowiadając na sugestie zawarte w sympatycznym liście pana Witolda Ł. — te oczekiwania spełniać!
Waldemar Siwiński