!!!!!!! JAK WYMYŚLIŁEM BAJTKA czytelnia Try2emu

JAK WYMYŚLIŁEM BAJTKA

Gdy spotkałem go po raz pierwszy mrugał do mnie z kąta za prezydium Rady Spółdzielni Mieszkaniowej “Górczewska”. Po raz siedemnasty analizowano wpływ reorganizacji na perspektywy wybudowania w naszym 30-tysięcznym, oddalonym o 12 km od Prezydenta, mieście centrali telefonicznej, szkoły lub choćby sklepu.

Od razu zrozumiałem czego chciał: obróciłem się do sąsiada z zawodu dyrektora wydawnictwa w RSW “Prasa” i zaproponowałem, by cos wspólnie zrobić, a pismo dla mikrofanów – najlepiej. Wówczas, w 1983 r. nie uwierzył. Zapytał: kto to kupi? i wizja się rozwiała.

Rok później ten sam sąsiad trącił mnie łokciem: mówiłeś poważnie? W kącie za prezydium znów ktoś się wykrzywiał i bez słów pojąłem o co chodzi: tym razem jego rysy były wyraźniejsze, a za nim stał cały tłum młodych kumpli. Miał koszulkę z napisem “Delta” i chodził za mną odtąd krok w krok. Musiałem go nazwać i opisać.

Był stąd, z Woli, imię powinno być zatem swojskie, był młody, a zarazem nad wiek poważny, chciał nawiązywać do najlepszych wzorów. Nudziła go pusta paplanina, że postęp techniczny ważnym jest i basta. Wolał sięgać do półki z zatrudnymi dla niego tomami biblioteki inżynierii oprogramowania. Tam był konkret.

Imię Bajtek z początku przyjął niechętnie, lecz gdy szukałem lepszego zrozumiałem nagle, że myślę już o nim jak o... Bajjku. Pozostał więc BAJTKIEM. Nagle pojawił się i nagle znikł. Cisnął w kąt koszulkę z napisem “Delta”, a bez niej okazał się tak blady, że aż niewidoczny. Szukałem go w „Sztandarze Młodych”.

Szukałem go w „Przeglądzie Technicznym”. Tu nazwano go Przegląd-Komputer. Tak poważnie, że aż skręcało go ze śmiechu, gdy potem o tym opowiadał. Dobrze, że choć obok trafiła na winietę jego najlepsza jak dotąd podobizna z temperówką w dłoni.

Wiosną 1985 r. skłonny już byłem o nim zapomnieć, nie zapomniał jednak nasz znajomy dyrektor Maciej Hoffman. Wziął go do siebie i gdy przynaglony telegramem znów zajrzałem do “Sztandaru” BAJTEK rządził już tam całą grupą kumpli. Znalazł tam locum, a na karcie meldunkowej miał napisane imię BAJTEK. Wielu nie wierzyło wówczas w to imię, ale było już ono zapisane w metryce. Rzecz przesądził prof. Władysław M. Turski, stroniący zwykle od młodych cwaniaków, który właśnie ze względu na imię przyjął go z otwartymi rękami.

Władysław Majewski

0