Niewielu szczęśliwcom udaje się zrealizować marzenia o podróżach szlakami Marco Polo, Magellana czy Kolumba. Ktoś zazdrości stawy bohaterom powieści Jules Verne „W osiemdziesiąt dni dookoła świata”, a nie stać go na realizację ich pomysłu. Inny zmusza swoje dziecko, aby pokazało na mapie, gdzie leży Pernambuco, a latorośl twardo wskazuje na Rzym.
Szkoła nie zapewnia dobrej znajomości geografii świata. Pomocą dla tych, którzy chcieliby orientować się i uchodzić za bywałych w różnych krajach może się okazać program firmy DATA MEDIA ATARI ELEKTRONIK pod nazwą GLOBTROTER.
Gra rozpoczyna się zawarciem niezbyt fortunnego zakładu. Na przyjęciu w obecności wielu osób świadomie stwierdziliśmy, że odwiedzimy co najmniej dziewięć wybranych miast na świecie w czasie krótszym niż 60 dni, dysponując zaledwie kwotą 10 000 marek.
Klamka zapadła, musimy spróbować, aby zachować twarz. Podczas podróży będziemy narażeni na różne niedogodności, z jakimi spotykają się turyści. Podstawowym naszym kłopotem może okazać się brak pieniędzy. Ale i na to jest rada. Trzeba będzie je po prostu wygrać. W Zurychu spróbujemy na giełdzie, w Los Angeles w automatach do gry, w Londynie w bingo, w Fremantle na wyścigach konnych, w Hanoi pobawimy się łamigłówką, w Nicei ruletką, a w Miami zagramy w golfa.
Drogę naszej wędrówki wybieramy według własnego uznania. Przed nami cały świat. Zabawę rozpoczynamy i kończymy w Hamburgu.
Podczas podróży możemy korzystać z samolotu, pociągu, statku, oraz wynajętego samochodu pamiętając o tym, ze im szybszy środek transportu, tym drożej za niego płacimy. W zabawie mogą uczestniczyć cztery osoby.
GLOBTROTER bywa złośliwy. Od czasu do czasu oznajmi, że właśnie wydaliśmy kilkadziesiąt marek na Małe Co nieco w przydrożnym barze lub kupiliśmy nowe ubranie za parokroć więcej. Zdarzy się, że nas okradną — konsulat zazwyczaj refunduje od 60 do 90% naszych zasobów finansowych, lecz gdy tego nie uczyni — żegnajcie marzenia o dalszej podroży. Czasami jednak lokalna prasa zapłaci nam kilkaset marek za wywiad z obieżyświatem albo kupiony na loterii los okaże się szczęśliwy.
Jak każda gra komputerowa, tak i GLOBTROTER nie jest wolny od niekonsekwencji, a nawet błędów. Do pierwszych zaliczyć trzeba takie paradoksy, jak podróż z Paryża do Londynu najkrótsza trasa prowadzi przez Frankfurt i Amsterdam. Niemałym zaskoczeniem dla znawcy Azji będzie stwierdzenie, że z Singapuru można polecieć co najwyżej do Honkongu — połączeń międzykontynentalnych brak! Powód tych ograniczeń jest jasny — bez nich zbyt łatwo można by wygrać grę; mocno jednak cierpi na tym efekt edukacyjny. Niewątpliwym błędem w zestawie danych programu jest morska podróż z Tangeru (Afryka) do Panamy (Ameryka Środkowa) — tańsza i krótsza niż przejażdżka pociągiem z Rzymu do Neapolu (200 km). Podobny szok przeżywamy w Colombo stwierdzając, że pociąg do Hanoi jedzie tyle czasu, co do Kalkuty.
Natomiast zaletą programu GLOBTROTER jest fakt, że grę możemy przerwać w dowolnym momencie i wrócić do niej za godzinę, dzień, miesiąc czy rok dokładnie w to samo miejsce, w którym się zatrzymaliśmy. W trakcie gry możemy zażądać pokazania mapy poszczególnych kontynentów z wymienionymi głównymi miastami. Zawsze można zrezygnować z wybranego już środka transportu. Na bieżąco informowani jesteśmy o stanie naszego konta i aktualnym miejscu pobytu.
Życzę szczęśliwej podróży!
(spi)