Bajtek 1/1989
Bajtek 1/1989

I kolejny numer Bajtka został zreduksowany - tym razem pod nóż poszedł pierwszy numer z 1989 roku. Numer jak numer, oprócz w miarę fajnej okładki w środku dojrzewa nie tylko nowy layout ale przede wszystkim nowe podejście do rzeczywistości - ...

Zobacz stronę związaną z tym artykułem w Reduksach Try2emu
Spis treści:
Listingi dołączone do numeru w ReadyRun

NIE TYLKO KOMPUTERY

Grzegorz Onichimowski

Gigabity Z Akceleratora

Gdyby w dziedzinie motoryzacji postęp techniczny był równie szybki, jak w mikroelektronice Rolls-Royce byłby dziś samochodem o stuletniej trwałości, zużywającym pół litra paliwa na tysiąc kilometrów i kosztującym... 5 dolarów.

Teza powyższa, postawiona przed kilku laty, do dziś zachowuje swą aktualność. Wprawdzie lawinowo rosnący popyt na mikrochipy spowodował wzrost ich cen na rynkach światowych jednak wciąż jeszcze wyścig technologiczny nie zwalnia tempa. Przeciwnie. Za sprawą europejskich uczonych i konstruktorów, być może, ulegnie on wkrótce radykalnemu przyspieszeniu.

Europa przez długi czas nie liczyła się w zasadzie wśród potęg mikroelektronicznych. Ton nadawały wyłącznie koncerny japońskie i amerykańskie. Od kilku lat sytuacja powoli się zmienia. Najpierw na rynku pojawiły się supernowoczesne układy scalone rodem z Wysp Brytyjskich. Obecnie przyszła kolej na RFN.

W świecie mikroelektroniki od dawna zdawano sobie sprawę z tego, że stosowane dotychczas metody technologiczne doszły do kresu swych możliwości, kresu jaki wyznacza nie ludzki intelekt, czy doskonałość naszych maszyn lub urządzeń, lecz nieubłagane prawa fizyki. Chipy, będące w istocie zbiorem dziesiątków tysięcy mikrostruktur-tranzystorów powstają dzięki dość skomplikowanym procesom fotolitografii stykowej. Umożliwia ona odwzorowanie na małej płytce krzemu, zgodnie z projektem, poszczególnych warstw struktury danego układu - baz i emiterów tranzystorów, ścieżek połączeniowych itp. Powierzchnię przyszłego chipa pokrywa się warstwą emulsji światłoczułej, a następnie naświetla przez wzorzec, czyli tzw. maskę promieniowaniem nadfioletowym. Fotomaska odsłania określone fragmenty płytki ukrywając przed promieniowaniem resztę. W ten sposób po wywołaniu i utrwaleniu emulsji (nienaświetlona emulsja zostaje zmyta) na płytce powstaje widoczna struktura. Jej nieosłonięta część jest następnie domieszkowana dla uzyskania, znanego Wam pewnie z fizyki efektu tranzystorowego — krzem na płytce nie jest już jednorodny, część to typ n, część p, a część została utleniona do postaci izolatora.

Ten krótki wykład z technologii był konieczny dla ukazania na czym polegać ma nowa rewolucja technologiczna w mikroelektronice. Otóż w miarę jak zmniejszają się rozmiary poszczególnych elementów układu scalonego rosną kłopoty z ich naświetlaniem. Maska wprawdzie nie musi być równie mała jak sam układ — stosuje się pomniejszanie optyczne obrazu, jednak gdy linie wzorca układu scalonego osiągają szerokość 1/500 milimetra i zbliżają się do granicy długości fali światła nadfioletowego cała optyka geometryczna jest już bezużyteczna, linie takie nie dadzą się w żaden sposób precyzyjnie odwzorować. Fizyka mówi, że oto zbliżyliśmy się już do teoretycznych, wyznaczonych przez naukę granic technologii. Mniejszego obrazu nie da się po prostu odtworzyć.

Czy rzeczywiście nie da się? Otóż, jak zapewnia Anton Heuberger, dyrektor Instytutu Fraunhofera w Berlinie Zachodnim, można przekroczyć i tę zaczarowaną granicę! Jak? Na pozór prostym zabiegiem, poprzez zastąpienie światła nadfioletowego promieniowaniem o znacznie mniejszej długości fali — promieniowaniem rentgenowskim. Nowa, powstała w ten sposób technologia — rentgenolitografia nie jest jednak prostym przedłużeniem zwykłej fotolitografii. Promieniowanie rentgenowskie z łatwością przenika przez materiały z jakich sporządzano tradycyjne fotomaski. Ponadto nie jest ono zupełnie podatne na działanie elementów optycznych — nie ugina się przechodząc przez soczewki. Ta właściwość promieniowania rentgenowskiego nie jest szczególnie miła dla technologów układów scalonych. Oznacza ona bowiem, nie mniej nie więcej, jak fakt, że maski do sporządzania chipów metodami rentgenolitografii będą musiały mieć te same wymiary, jak sam chip. Ponadto trzeba znaleźć nowe materiały odznaczające się przenikalnością oraz absorpcją promieniowania.

Naukowcy z Instytutu Fraunhofera są już dziś bardzo bliscy rozwiązania tych problemów. Zaproponowali oni, mianowicie, skomponowanie masek z płytek przenikalnego dla promieniowania krzemu o grubości 2 mikrometrów z nałożonym nań wzorcem w postaci cienkiej, mikrometrowej grubości warstwy złota. Złoto, z „wyrzeźbionymi” nań elementami mikrostruktury przyszłego procesora, czy kości pamięci absorbuje promieniowanie rentgenowskie, krzem przepuszczaj. Sami „rzeźba” zaś, tworzona jest na płytce za pomocą strumienia elektronów.

Kolejnym problemem, na jaki napotykają specjaliści rentgenolitografii, jest uzyskanie w miarę równoległego promieniowania rentgenowskiego. Użycie zwykłej lampy rentgenowskiej nie wchodziło w grę. Zasługą niemieckich naukowców było znalezienie wyjścia i z tej trudnej sytuacji. Jako pierwsi zwrócili oni uwagę na tzw. promieniowanie synchrotronowe będące niejako ubocznym efektem działania potrzebnych do badań podstawowych w fizyce toroidalnych akceleratorów cząstek elementarnych.

W ten sposób po raz kolejny, okazało się, że nie mające pozornie żadnego praktycznego znaczenia badania podstawowe wkroczyły w świat technologii. Zbudowany w Berlinie na początku lat osiemdziesiątych synchrotron BESSY służy dziś nie tylko dociekaniom o budowie materii, lecz w pierwszej kolejności rentgenolitografii, zaś wspomniany Instytut Fraunfofera powstał początkowo właśnie jako samodzielny wydział BESSY.

Badania w dziedzinie rentgenolitografii pozwalają już dziś mieć nadzieję na to, że za kilka lat na rynku pokażą się „kości” o wręcz niewyobrażalnej dziś pojemności 1 gigabajta. Powoli rozwiązuje się także problem niezwykłej kosztowności stanowisk do rentgenolitografii — w miejsce olbrzymich akceleratorów, takich, jak BESSY powstaną mniejsze, równie użyteczne. Prototyp takiego urządzenia o nazwie COSY stoi już w Berlinie Zachodnim. Do końca stulecia przewiduje się sprzedanie ok. 50 egzemplarzy takich urządzeń — zarówno placówkom naukowym, jak i firmom produkcyjnym.

Wiele mówi się dziś i pisze o nowych materiałach elektronicznych — arsenku galu, związkach organicznych itp. Wygląda na to jednak, że „poczciwy stary” krzem, m.in. za sprawą rentgenolitografii nieprędko odejdzie do lamusa.

 

Grzegorz Onichimowski

Czytaj także w dziale NIE TYLKO KOMPUTERY
„Horyzonty Kosmosu”
Waldemar Siwiński - Bajtek 2/1986

Komputer jest ważny ale... nie jest wszystkim. Dlatego uznaliśmy, że źle byłoby gdyby w pierwszym w Polsce piśmie określającym się "przepustką w XXI wiek" zabrakło miejsca na wielkie problemy PRZYSZŁOŚCI. A przyszłość to nie tylko komputery, ale również opanowanie kosmosu, zagospodarowanie oceanicznych głębin, automatyzacja i robotyzacja, energetyka termojądrowa, biotechnologie, klonowanie, edukacja. Postęp w tych wszystkich dziedzinach możliwy jest tylko dzięki rozwojowi techniki komputerowej — to oczywiste. Ale, z drugiej strony, rozwój wszystkich tych dziedzin, stawiając nowe wymagania, wpływa na rozwój informatyki. Warto zdawać sobie sprawę z tego sprzężenia zwrotnego.    

„W poszukiwaniu bliźniaka Ziemi”
Bajtek - Bajtek 2/1986

Któż z nas, patrząc w rozgwieżdżone niebo, nie zastanawiał się, czy gdzieś tam daleko, na jakiejś planecie żyją istoty podobne do nas. Proponujemy Ci wspólną wyprawę na poszukiwanie życia w Kosmosie.

„EXPO '86”
Wojciech Łuczak - Bajtek 11/1986

SĄ niesłychanie praktyczne. Nie miewają humorów, nie potrzebują modnych strojów, są bardzo, bardzo atrakcyjne, a posilają się jedynie kanadyjskim prądem o napięciu 110V.    

„Termojądrowy Obwarzanek”
Waldemar Siwiński - Bajtek 2/1987

Teoretycznie, po opanowaniu przez człowieka umiejętności stosowania syntezę termojądrową jeden litr wody może dać tyle energii co 300 litrów benzyny

Termojądrowy Obwarzanek
„Co Pan na to, Panie Bell?”
Wojciech Łuczak - Bajtek 7/1987

Z niezwykle prostym wynalazkiem Grahama Bella zrobiono już prawie wszystko. Zaczęło się wszak od dwóch tub połączonych przewodami. Dopiero później pojawiły się łącznice i panienki telefonistki. Właśnie wówczas po raz pierwszy użyto sformułowania, iż czarodziejska skrzyneczka z korbką najbardziej usatysfakcjonowała piękniejszą połowę społeczeństwa. Ale kiedy na scenę wkroczyły automatyczne centrale, podmorskie kable, zaprzestano dowcipów. Telefon stał się podstawowym narzędziem robienia interesów.

„FABRYKA PRZYSZŁOŚCI”
(AK) - Bajtek 9/1987

Jest rok 2087. Fabryki są w większości zautomatyzowane i zwykle ulokowane pod ziemią. Nad nimi rosną drzewa i kwiaty. W zautomatyzowanych fabrykach nawet prace konserwacyjne i naprawcze wykonywane są przez mobilne roboty. Jedynie nowe pomysły, projektowanie nowych fabryk, narzędzi i urządzeń, a także pro duktów finalnych pozostało domeną pracy ludzkiej. I to tylko dlatego, że człowiek potrafi marzyć, a maszyny tego się nie nauczyły.

„Mars po Fobosie”
Jurij Zajcew - Bajtek 12/1987

Czy człowiek poleci na Marsa? Amerykański uczony Carl Sagan uważa, że istnieją już wszystkie przesłanki do wykonania takiego lotu. Niedawno odbył się telemost specjalistów radzieckich i amerykańskich, podczas którego omawiano techniczne i polityczne aspekty takiego przedsięwzięcia. Być może już wkrótce dowiemy sie o konkretnych planach w tym zakresie...

„Talerzem w Niebo”
Wojciech Łuczak - Bajtek 1/1988

Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do sympatycznej buzi pani Batista — prezenterki serwisu informacyjnego amerykańskiej sieci telewizyjnej CNN, która na naszych ekranach telewizyjnych pojawia się za sprawą Panoramy Dnia. To, iż nasza najmłodsza muza wyczarowała milionom Polaków, nie odbierającym jeszcze programu moskiewskiej telewizji, skrót dziennika „Wriemia”, nie budzi żadnych emocji. Czemu jednak do formuły — coś ze Wschodu i coś z Zachodu dobrano, spośród całej gamy telewizyjnych potentatów zza Atlantyku, właśnie CNN?

„Rewolucja przy Fleet Street”
Wojciech Markiewicz - Bajtek 5/1988

W piątek, 24 stycznia 1986 r. Rupert Murdoch, właściciel czterech czołowych angielskich tytułów prasowych — "The Times", "The Sunday Times", "The Sun" i gazety niedzielnej "News of the World" — zwolnił z pracy sześć z siedmiu tysięcy drukarzy, techników i urzędników, których dotąd zatrudniał przy redagowaniu i druku tych pism. Jak doszło do tego, że z dnia na dzień sześć siódmych personelu straciło pracę, a gazety ukazywały się w niezmienionej objętości i nakładzie? Uproszczeniem byłoby napisać, że 6 tys. ludzi straciło pracę za sprawą komputerów — nowych technologii składu i druku.

„Życie bez szkoły”
Roman Wojciechowski - Bajtek 3-4/1986

Inaugurując miesiąc temu rubrykę „Nie tylko komputery” pisaliśmy „Komputer jest ważny, ale nie jest... wszystkim”. Dlatego uznaliśmy, że źle byłoby, gdyby w pierwszym w Polsce określającym się jako „przepustka w XXI wiek” zabrakło miejsca na wielkie problemy przeszłości. W poprzednim numerze pisaliśmy o podboju Kosmosu. Dzisiaj proponujemy zastanowienie się nad PERSPEKTYWAMI EDUKACJI.

Życie bez szkoły
„Klucz do energii jutra”
Waldemar Siwiński - Bajtek 7/1986

Są takie idee i projekty naukowe, które w pewnych okresach czasu ogniskują uwagę i wysiłek najwybitniejszych uczonych świata. Do takich wyzwań stojących przed światową nauką należy obecnie kontrolowana synteza termojądrowa, która może zapewnić ludzkości dostatek energii na setki lat.

„Radioteleskopy — oczy i uszy Ziemii”
Waldemar Siwiński - Bajtek 8/1986

Cóż piękniejszego nad niebo, które ogarnia wszystko, co piękne — te słowa Mikołaja Kopernika zapisane w sławnym dziele „De Revolutionibus...” najlepiej wyrażają odwieczną tęsknotę człowieka do poznania tego wszystkiego co jest ponad nami, ponad Ziemią. Podstawowym — dziś i w przyszłości — instrumentem tego poznania są radioteleskopy, wspaniałe oczy i uszy Ziemi, których stworzenie możliwe było dzięki elektronice, komputerom i geniuszowi matematyków.    

„Homo intelligens”
(AK) - Bajtek 9/1986

Trwająca nieprzerwanie prawie 35 tys. lat epoka homo sapiens dobiega końca. Jesteśmy świadkami narodzin nowego typu człowieka, który nazwany został homo inteligens.  

„Kierunek: Księżyc!!!”
Waldemar Siwiński - Bajtek 12/1986

„Gwiezdny pokój” zamiast „Gwiezdnych Wojen” – tak można najkrócej określić propozycję Związku Radzieckiego wspólnego podjęcia przez wszystkie państwa wieloetapowego programu zagospodarowania kosmosu w perspektywie do 2000 roku. Proponuje się między innymi, aby w okresie tym stworzyć warunki umożliwiające już w pierwszych latach XXI wieku praktyczne zagospodarowanie i wykorzystanie Księżyca, jako bazy dla wysyłania ekspedycji do innych planet.

Kierunek: Księżyc!!!
„Bity z Lodówki”
Grzegorz Onichimowski - Bajtek 12/1988

Ciekawe ilu ludzi, zapalając wieczorem światło w swoim domu, zastanawia się, jaki procent energii wytworzonej przez spalający się w elektrowniach węgiel lub spadającą na turbiny wodę trafia do żarówki jego lampy? Z pewnością coraz więcej, w miarę jak wzrasta nasz niepokój związany z zagrożeniami ekologicznymi, z deficytem paliw, z coraz bardziej niepokojącymi perspektywami przyszłości rodzimej energetyki.

„Komputerowy Anioł Stróż”
{opr.} F.P. - Bajtek 11/1988

Kurczaki — tak nazywano tę grę w czasach mojego dzieciństwa: dwóch kierowców prowadziło swoje samochody pędzące naprzeciwko siebie. Pierwszy, który zrejterował skręcając w bok przegrywał; jeśli skręcili obaj, stawka przechodziła na następną parę ryzykantów.

„Leć po drucie”
Wojciech Łuczak - Bajtek 6/1988

Kiedy pochylając głowę wchodzimy do urządzonego ze smakiem i elegancją dwuosobowego kokpitu — wysuniętego w przód kadłuba miejsca pracy osób „powożących” samolotem, łapiemy w locie myśl, że ktoś z nas zakpił, że czegoś w tym wszystkim brakuje.

„Projekt KOLUMB”
Jurij Zajcew - Bajtek 10/1988

Wreszcie się zaczęło! 7 i 12 lipca z kosmodromu Bajkonur wystartowały w kierunku Marsa dwie radzieckie sondy kosmiczne „Fobos-1" i „Fobos-2". W połowie przyszłego roku przelecą one w odległości kilkudziesięciu metrów (!) nad powierzchnią Fobosa, tajemniczego księżyca Marsa, badając różnymi metodami jego powierzchnię':

Projekt KOLUMB
„Ptasim lotem”
Wojciech Łuczak - Bajtek 9/1988

Roy Hopkins — jeden z najlepszych oblatywaczy amerykańskiej firmy Bell należy do niewielkiego na razie grona wtajemniczonych. Poznał już doskonale sekrety pilotażu maszyny..., która nie wykonała jeszcze swego dziewiczego lotu zaplanowanego na koniec września 1988 roku. Było to możliwe dzięki coraz bardziej nieodzownej w świecie nowoczesnego lotnictwa, maksymalnie zbliżającej lotniska do rzeczywistości technice komputerowej symulacji. Nim Zupełna Nowość oznaczona numerem seryjnym 001 po raz pierwszy wypełznie z hangaru na beton lotniska, człowiek próbujący ją w powietrzu wie dobrze, dzięki elektronice, jakich zachowań sztucznego ptaka trzeba się spodziewać tam w górze.

„Gigabity Z Akceleratora”
Grzegorz Onichimowski - Bajtek 1/1989

Gdyby w dziedzinie motoryzacji postęp techniczny był równie szybki, jak w mikroelektronice Rolls-Royce byłby dziś samochodem o stuletniej trwałości, zużywającym pół litra paliwa na tysiąc kilometrów i kosztującym... 5 dolarów.

„Stąd do kosmosu”
Franciszek Penczek - Bajtek 2/1989

Start radzieckiego kosmolotu rozpoczął kolejny, nowy, międzynarodowy wyścig na orbitę. Tym razem mniejszej jakby znaczenie mają ambicje — bardziej liczy się biznes. Kto pierwszy opanuje technologię i potwierdzi wielokrotnymi startami zalety swoich statków, ten zdobędzie zamówienia na usługi kosmiczne.

„Inwazja wideofonów”
Wojciech Łuczak - Bajtek 2/1988

Żadna szanująca się rekwizytornia choćby najtańszego i realizowanego najprostszymi środkami filmu science fiction nie może się obyć bez tego jedynego specyficznego sprzętu. Jego obecność w kadrze symbolizuje to. że ludzkość pokonała już dawno pewien etap w historii komunikowania się na odległość i stał się on czymś zupełnie naturalnym w codziennym życiu przyszłych pokoleń.

„Słoneczna zupa”
Wojciech Łuczak - Bajtek 3/1987

Najpierw pół godziny lotu Boeingiem 737 Indian Airlines z Delhi do Lakhnau — jednego z głównych miast stanu Uttar Pradesz, a potem przesiadka do automobilu przypominającego konstrukcyjnie nasze dawne Warszawy. Ale tylko takie właśnie pojazdy, wytwarzane całkowicie w Indiach (Hindusi z dumą to podkreślają) wytrzymują dziesiątki tysięcy kilometrów wąskich, asfaltowych, ale niezwykle wyboistych dróg Półwyspu Dekan.