Generacja z Komputera

Rozmowa z Aleksandrem Kwaśniewskim — ministrem d/s młodzieży.

— Czy posługujesz się w swojej pracy mikrokomputerem?

— Staram się go używać.

— A grasz w trakcie pracy, czy po jej zakończeniu ?

— Oswajanie się z komputerem zacząłem jak inni poprzez gry. Starałem się wybierać te najbardziej kształcące i grać bardzo późnymi wieczorami, ale paru moim pracownikom, którzy grali w godzinach pracy zagrozić musiałem sankcjami. Teraz w Biurze d/s Młodzieży potrafimy już wykorzystać komputer także i w pracy. W czym nam on pomaga? M.in. przejął na siebie prowadzenie banku danych. Służy także jako najnowocześniejsza maszyna do pisania, przydatna szczególnie wówczas, gdy trzeba przygotować kilkanaście lub kilkadziesiąt podobnych pism do różnych adresatów. Teraz marzymy o połączeniu używanych przez nas komputerów w sieć.

— Jesteś jednym z animatorów komputerowej mody w Polsce. Czy nie czujesz czasem frustracji wynikającej z tego, że obudzono wielki zapał i wielkie nadzieje, którym na razie trudno jest sprostać?

— Nie tylko nie jestem sfrustrowany, a przeciwnie, czuję wielką satysfakcję z tego, co zrobiliśmy dla rozwoju komputeryzacji. Popieram „Bajtka", popieram inne pisma tego typu. Bez cienia wątpliwości wykładam środki na rozwój klubów mikrokomputerowych. Przy moim udziale uruchomiono sprzedaż komputerów w Centralnej Składnicy Harcerskiej. Na obronę tego co robię mam dosyć argumentów. Po pierwsze sądzę, że ogromnie cenną wartością jest zainteresowanie młodych ludzi nowoczesnością. Naprawdę dla kraju jest istotniejsze to, czy młodzi ludzie będą potrafili posługiwać się komputerami, od kolejnej kampanii publicystycznej na temat straconych szans powstania listopadowego, czy nawet okresu „Solidarności".

Uważam, że Bajtek może założyć firmę która powtórzy karierę Apple'a

Po drugie elektronika i informatyka wchodzą w nasze życie znacznie szybciej niż nam się na pozór wydaje. Jestem przekonany, że wysoki stopień komputeryzacji osiągniemy dużo wcześniej niż twierdzą sceptycy.

Aleksander Kaczyński

— W jaki sposób ?

— Różny. Będzie to najprawdopodobniej „komputeryzacja po polsku". Ze sprzętem od Sasa do Lasa, bez zintegrowanego systemu, z dużym udziałem importu prywatnego. Komputery pojawią się jednak szybko w naszym życiu, tak jak pojawi się wideo i kilka innych rzeczy. A m.in. poprzez działalność „Bajtka" stwarzamy podstawy do koniecznego skoku w nowoczesność, który musi być przez Polskę i nas wszystkich wykonany.

— Komputeryzacja po polsku jak się wyraziłeś opiera się dziś w wielkim procencie na firmach zagranicznych bądź prywatnych, zatrudniających przeważnie ludzi młodych i przez młodych kierowanych. Spotykają się one z różnymi, często bardzo negatywnymi ocenami. Jak ty patrzysz na te firmy?

— Krytycyzm tych, którzy uważają, że każdy kto zarabia duże pieniądze nadaje się do zamknięcia odrzucam stanowczo. Firmy wchodzące w konkretną lukę, która utworzyła się na naszym rynku, działające zgodnie z prawem trzeba ocenić pozytywnie. Szczególnie właśnie te,które zajęły się nie zaopatrzeniem w ekskluzywne perfumy czy tym podobne dobra lecz w produkty najnowszej techniki wspomagające gospodarkę. Jakby to dziwnie nie zabrzmiało trzeba też z szacunkiem odnieść się do tych, którzy przywieźli komputery z zagranicy angażując własne pieniądze.

— Dlaczego nie mogliśmy wyprodukować tych komputerów w kraju?

— Oczywiście powinniśmy produkować duże ilości komputerów personalnych. Przyczyn odmiennego stanu rzeczy jest wiele. Elektronika zawsze była w cieniu przemysłów ciężkich a na dodatek na początku lat osiemdziesiątych embargo ze strony krajów zachodnich odcięto ją dość skutecznie od najnowszych rozwiązań światowych. Żeby nasycić rynek komputerowy potrzeba zarówno rozpoczęcia produkcji w skali masowej, jak i umożliwienia dalszego swobodnego rozwoju małych firm, elastycznych i sprawnych, przynoszących dochód swym właścicielom i satysfakcję pracującym tam osobom i klientom. Wielkiej elektroniki bez wielkiego przemysłu nie zrobimy, ale to co zdziałały małe przedsiębiorstwa jest warte podkreślenia.

— Jeśli twój pogląd należy do większościowych w rządzie nie należy się spodziewać powrotu do cel na mikrokomputery ani kolejnych podatków nałożonych na firmy komputerowe.

— Dowodem na wspieranie elektroniki przez władze było samo zniesienie cła na jej wytwory. Jeśli przedsiębiorstwa państwowe będą produkować wystarczająco dużo sprzętu, by mogły się obawiać konkurencji importu, do problemu cła być może trzeba będzie i wrócić. Jest to jednak pieśń dalekiej przyszłości. To samo dotyczy małych firm. Warunki ich działalności mogłyby być pewnie lepsze, ale jak widać obecne dają im też warunki rozwoju. Jeśli jednak zgodnie z programami i zamówieniami rządowymi do 1990 roku rozpocznie się w naszym kraju prawdziwie wielkoseryjna produkcja mikrokomputerów, zmusi to te firmy do elastycznej reakcji, poszukania nowej formuły działalności.

— By rozstrzygnąć na naszą korzyść bitwę o komputeryzację trzeba mieć nie tylko armaty-komputery, ale i kanonierów-informatyków, elektroników itd. Tymczasem, na nadmiar wykształconej kadry w tej akurat dziedzinie nie narzekamy. A poza tym najlepsi rzadko wybierają wielki przemysł.

— Konkurencja ze strony małych firm jest i tu rzeczą dobrą. Być może zmusi ona dyrektorów do wcześniejszego niż na piątym etapie reformy gospodarczej zwrócenia uwagi na kadry. Przez lata nauczyliśmy się traktować kadrę jako dosyć tanie i ogólnie dostępne dobro. Ludzi do pracy raczej nie brak — jesteśmy narodem ludnym. Jednak już ludzie kompetentni, innowacyjni, nie tylko w Polsce są wartością wyjątkową. A my nigdy nie stworzyliśmy systemu, który by tym ludziom pomagał, promował ich. Pracujących mogą być miliony, ale tych, którzy tworzą prawdziwy postęp techniczny zaledwie setki lub tysiące. Zdajemy sobie sprawę z tego, że należy prowadzić bardziej aktywną politykę kadrową, a najlepszych wykorzystywać jak najlepiej, ale słuszne założenia i programy z trudem przebijają się do praktyki.

— Era komputerów kojarzy nam się powszechnie z łatwością, lekką pracą itd. Jak wskazuje jednak przykład potęg przemyslowo-informacyjnych postęp, przynajmniej dla „niebieskich kołnierzyków", przyniósł zwiększenie obciążeń. Ta grupa podejmuje olbrzymi wysiłek ale jednocześnie pracując wydajnie jest u szczytu społecznej drabiny dochodów, prestiżu itd. Stworzenie takiej „kasty" u nas nie wydaje się jednak możliwe tak długo dopóki termin „ciężka praca" kojarzyć się będzie wyłącznie z górniczymi sobotami.

— Jesteśmy ciągle pod wpływem stereotypu pierwszych lat uprzemysłowienia. Ówczesnym synonimem postępu były dymiące kominy — im więcej tym lepiej. Podobnie z pracą. W dużej mierze rozumie sięą jako wysiłek mięśni. Praca intelektualna, cierpienie twórcze, które opisywał Witkacy czy Gombrowicz odbierane są jako neurasteniczne kłopoty poetów czy malarzy, którzy mają kłopoty z weną bądź po prostu poprzedniego dnia za dużo wypili i męczy ich uczucie znane nie tylko intelektualistom. Jest to stereotyp, który wciąż jeszcze pokutuje.

Dziś w wyobrażeniach wielu ludzi komputer jest maszyną, która spełnia nasze polecenia po naciśnięciu jednego guzika. A przecież zaprogramowanie tego komputera czy jego obsługa też są ciężką, czasem żmudną pracą. Dlatego dla zwalczenia stereotypu, o którym mówiliśmy tak ważna jest powszechna edukacja informatyczna. Trzeba pokazać, że z tą nowoczesną techniką sprawa nie jest taka łatwa. Komputer to zmyślne urządzenie ale stawia wysokie wymagania swojemu człowieczemu partnerowi. Każdy musi się o tym jednak przekonać osobiście — sama publicystyka nie zda się tu na wiele. I cieszę się, że w licznie powstających klubach mikrokomputerowych ogromne rzesze młodzieży przekonują się o tym.

— Czy wierzysz w naszej sytuacji w możliwości kariery nowych przedsiębiorstw komputerowych np. powtórzenie przez jakąś firmę, także państwową, na rodzimym gruncie kariery Apple'a?

— Oczywiście, że tak. Mało tego. Uważam, że firmę, która może powtórzyć karierę Apple'a może założyć „Bajtek". Tworzycie nową jakość, wraz z wami dojrzewa generacja komputerowa. Spróbujcie skrzyknąć waszych czytelników pod hasłem polskiej Krzemowej Doliny. Będziemy myśleć, jaką powinno to przyjąć formę organizacyjną. Spróbujmy to zrobić razem! Wykażmy wszystkim, którzy są zbyt konserwatywni, sfrustrowani, zmęczeni, że można siłami fachowymi młodych ludzi zrobić firmę, która produkować będzie kilka tysięcy mikrokomputerów rocznie. Nie mówię tego wcale żartobliwie. Niech zacznie się od programowania...

— Trudno jednak dziś czytelnikom powiedzieć, że nasza szansa na mikrokomputer to skrzyknięcie się i zrobienie tych komputerów.

— Komputerów już jest sporo. Będzie uruchamiana produkcja, będą one relatywnie tanieć. Będą w szkołach, są już w klubach. Natomiast wśród waszych czytelników jest dużo osób, które myślą o rodzimej Krzemowej Dolinie. To może być hasło „Bajtka". Niech spróbują. Jestem gotów w ramach Państwowego Funduszu Młodzieży udzielić im kredytu na rozwój tej działalności. Może w ten sposób szybciej spełnimy marzenia młodych o komputerze i nowoczesności.

Grzegorz Onichimowski, Roman Poznański